Quantcast
Channel: UnaCum.pl
Viewing all 593 articles
Browse latest View live

Jak pomóc dziecku uczestniczyć w Mszy w formie nadzwyczajnej (cz. 1)

$
0
0
W dzisiejszych czasach rodzice czasem martwią się, że jeśli uczęszczają tylko na Mszę w formie nadzwyczajnej, ich dzieci nie będą wiedzieć co z sobą zrobić podczas liturgii i znudzą się do tego stopnia, że nie będą chciały na nią chodzić, a przynajmniej nie wyniosą z niej duchowych dóbr, których potrzebują. A jednak, wszystkie święte dzieci które znamy wyrosły na Mszy w nadzwyczajnej formie, gdyż Kościół Zachodni nie miał innej liturgii w ciągu prawie całej swojej historii. Zastanawia nas w jaki sposób ludzi takich jak Mała Tereska czy Ojciec Pio ta Msza przyciągała tak bardzo. Czy wtedy było inaczej? Czy dzieci otrzymywały lepszą katechezę? Czy rodzice byli rozsądniejsi?

Żeby nie oceniać siebie zbyt surowo warto przypomnieć sobie kilka korzyści, które mieli ludzie w przeszłości. Często rodziny nawet nie zabierały dzieci na Mszę do czasu, gdy były na tyle duże że mogły siedzieć w spokoju, czytać modlitewnik i docenić ceremoniał Mszy świętej lub modlić się spokojnie na różańcu. Kiedy starsze dzieci szły do kościoła, najmłodsze zostawały w domu pod opieką rodziny bądź służby.

Ponadto, w przeszłości społeczeństwo było w większym stopniu przesiąknięte ceremoniami, ceniło dobre maniery i przejawiało szacunek względem innych, a im bardziej cofnęlibyśmy się w czasie, tym bardziej te cechy byłyby widoczne. Każdy potrafił siedzieć spokojnie i milczeć przez dłuższy czas, nie oczekując że ktoś go zabawi lub zadowoli. Ta postawa polegająca na samokontroli była widoczna również wśród wiernych uczęszczających na Mszę, także dzieci. Każdy miał podstawy by oczekiwać, że większość ludzi ubierze niewygodne, eleganckie obrania, przyjedzie do kościoła powozami podskakującymi na każdym wyboju i będzie tam siedzieć w przejmującym zimnie podczas dwugodzinnego nabożeństwa – tak wyglądała każda zima w Europie i Ameryce. Wygody, udogodnienia i wszystkie rozpraszające nas rzeczy, które nas otaczają, utrudniają nam bardzo odpowiednie przeżycie tego, co dzieje się podczas liturgii.

To, co pomagało wiernym, był także fakt, że przed ostatnim soborem w Kościele wszystko wydawało się poukładane. Była jedna liturgia, którą sprawowano na całym świecie, jedna doktryna, której wszędzie nauczano, a także jeden kodeks moralny wpajany z całą stanowczością, nawet jeśli nie był zawsze przestrzegany (taka jest upadła natura ludzka). Zawsze kiedy jedność i pewność Kościoła katolickiego jest wyraźnie akcentowana, wierni, łącznie z dziećmi i młodzieżą, zapewne zareagują z intuicyjną zgodą i zaufaniem. Gdzie pojawia się wieloznaczność, wątpliwość lub pluralizm spodziewana odpowiedź staje się coraz słabsza, co więcej, dzieje się tak podświadomie. Święci, którzy żyli przed nami, dorastali w Kościele, który był pewny siebie, swojej wiary i swojego kultu. Żyjemy w trudniejszych czasach, w których rodzice muszą się stać, w pewnym sensie, gwarantem wiary, której czasami wstydzą się pasterze. Jest to niełatwe zadanie, gdyż dzieci mają niezwykłą zdolność wyczuwania najbardziej nawet subtelne rozbieżności i przejawy hipokryzji.

Co więcej, katolickie świątynie budowano w taki sposób by pokazać wielkość i wspaniałość Kościoła. Były one często ozdobione pięknymi obrazami i symbolami gdzie tylko się spojrzało – tak wiele okazji dla dzieci, by podziwiać i uczyć się. Na szczęście w naszym kraju jest wiele pięknych kościołów zbudowanych w, nazwijmy to, europejskim stylu. Jeśli masz okazję regularnie uczęszczać na Mszę w jednym z  tych kościołów, dziękuj za to Panu. Sam budynek kościoła wraz ze szlachetnym wyposażeniem w pewnym sensie stanowi katechezę, co zresztą jest jego zadaniem. Mógłbyś się zdziwić, a nawet przerazić, gdybyś wiedział jak wielu katolików musi uczęszczać na Mszę Świętą w szpetnych bryłach, które tak bardzo utrudniają modlitwę i kontakt z dobrotliwością Boga, zwłaszcza dzieciom.

Jednakże Msza w formie nadzwyczajnej sama w sobie jest silniejsza niż wszystkie nasze trudności i dylematy. Jej nieprawdopodobna siła tkwi w czymś starożytnym, głęboko zakorzenionym w nas, pełnym niczym nie stłamszonego życia i wiecznie młodym, gotowym kształtować nasze umysły i serca, jeśli tylko dostatecznie się zbliżymy.

Przygotowanie w domu
Nawet jeśli kulturowe, społeczne i artystyczne uwarunkowania ułatwiły, a w sprzyjających okolicznościach nadal ułatwiają pracę rodzicom, tak jak wspomniałem wyżej, uważam że powinno się podkreślić, że wprowadzenie dziecka w bogactwo i zawiłości tradycyjnego katolickiego kultu zawsze będzie wyzwaniem. Nigdy, w żadnym wieku, nie można zakładać, że następne pokolenie będzie rozumieć liturgię, tak jakby był to automatyczny proces.

Warto podjąć to godne trudu zadanie, ponieważ nadzwyczajna forma Mszy świętej jest rzeczywistością, w której Twoje dziecko styka się z najwspanialszą, najdłuższą i najgłębszą religijną tradycją na całym świecie. Będąc spełnieniem Starego Przymierza, Ofiara Nowego Przymierza wypełniła żydowski kult i dlatego też najpełniej uosabia wszystko, co Bóg dał Izraelowi. Msza jest aktem ofiarnym, który, jak przypomina nam Kanon Rzymski, sięga wstecz aż do ofiar Abla, Abrahama i Melchizedeka zapowiadających złożenie Ofiary Najdoskonalszej. W obrębie samej chrześcijańskiej tradycji, ryt Kościoła rzymskiego należy do jednego z najstarszych. Sama tylko modlitwa eucharystyczna, Kanon Rzymski, jest starsza niż ta używana w Boskiej Liturgii św. Jana Chryzostoma. W obrębie zachodniej tradycji nie ma wznioślejszego wyrazu boskich tajemnic, ani bardziej obfitego w łaski dostępu do nich. Ciężka praca, którą trzeba wykonać, aby wejść w świat tej liturgii, odpłaca się tysiąckrotnie poprzez niewyczerpane źródło zrozumienia i pocieszenia, które oferuje. Dlatego też nauczanie innych jak wejść w tę rzeczywistość jest prawdziwym duchowym uczynkiem miłosierdzia.

Wszystkie te fakty z góry zakładają, że wejście w rzeczywistość liturgii jest ważne. Jak podkreślał Dom Gueranger wraz z pierwszym ruchem liturgicznym, musimy znać i pokochać modlitwę Świętej Matki Kościoła, a żeby tak zrobić musimy podjąć trud jej poznania. Chciałbym polecić czytelnikom kilka tytułów, ale wiele osób na pewno też będzie mieć znakomite sugestie i mam nadzieję, że podzielą się nimi w komentarzach poniżej.

W moim przekonaniu istnieją dwa wyraźne aspekty pogłębiania przywiązania dziecka do Mszy, a także wpływu Mszy na dziecko: przygotowanie na odległość (czyli to co robimy w domu) i bezpośrednie wsparcie (to co robimy w kościele). Teraz omówię pierwszy aspekt, drugiemu zostanie poświęcona kolejna część artykułu.

Przygotowanie na odległość obejmuje wszystko co rodzice robią w domu, aby napełnić wyobraźnię swoich dzieci katolickimi symbolami, świętymi, opowiadaniami i skojarzeniami, wszystko co robią aby ukształtować umysł zgodnie z doktryną a serce modlitwą. Jestem gorliwym zwolennikiem modelu wychowania zaproponowanego przez Johna Seniora polegającego na czytaniu na głos, śpiewaniu, wyszywaniu, rysowaniu, budowaniu statków czy samolotów i, ogólnie rzecz biorąc, wszystkim co jest do głębi ludzkie, praktyczne i nie wymagające zaawansowanych technologii. Takie rzeczy uprawiają i nawożą ziemię duszy, tak żeby ziarno liturgii mogło być zasiane i przyniosło owoc. Dzieci, które są otoczone dobrymi książkami i wyrabiają w sobie nawyk radowania się światem wyobraźni nie tylko będą lepiej przygotowane do zajęć szkolnych, ale, co ważniejsze, będą mieć mniej trudności aby wejść w rzeczywistość tej liturgii. Jako dobre źródła można wymienić świetne książki Marigod Hunt (A Life of Our Lord for Children, The First Christians, St. Patrick’s Summer, A Book of Angels), An Illustrated Catechism ks. Inosa Biffi (zawiera on proste, ale głębokie rozważania na temat Credo, Sakramentów, przykazań i modlitwy, do których dołączone są piękne ilustracje), Know Your Mass [w Polsce wydane pod tytułem Twoja Msza - przyp. tł.] ks. Demetriusa Manousos i The Mass for Children ks. Williama Kelly.

„Domowy kościół” musi być silny. Kultura rodzinna powinna świadomie odnosić się w pewien sposób do liturgii. Do tego celu szczególnie polecam książki Mary Reed Newland, np. We and Our Children: How to Make a Catholic Home (w wersji oryginalnej wydane przez Angelico Press) i The Year & Our Children: Catholic Family Celebrations for Every Season, a także niedawno opublikowaną książkę, która na pewno stanie się bestsellerem, The Little Oratory Davida Clayton i Leili Marie Lawler (aby dowiedzieć się więcej, zobacz moją recenzję na NLM). W tych książkach jest zawartych wiele wspaniałych, praktycznych pomysłów o tym jak przenieść bogactwo liturgii oraz przestrzegać kalendarza liturgicznego w domu, tak aby być bardziej „na bieżąco” z liturgią kiedy idzie się na Mszę. Dla dobra starszych dzieci poleciłbym, aby od czasu do czasu słuchać z całą rodziną wykładów Arcybiskupa Fultona Sheena, które są ogólnie dostępne. Mnie szczególnie podoba się „The Meaning of the Mass”.

Dla rodzin, które uczą dzieci w domu, jest niezwykle istotne, żeby zapewnić dzieciom lekcje łaciny, nawet jeśli polegałyby tylko na omówieniu modlitw zawartych w częściach stałych Mszy Świętej, tak żeby stworzyć dla nich okazję aby pomyśleć i porozmawiać o tym, co mówią. Odkryłem, że jeśli chodzi o Mszę „trydencką” to w niej zawarte są wszystkie modlitwy o wszelkie rzeczy, o które moglibyśmy chcieć się modlić, i zanosi te modlitwy do Boga w najpiękniejszy, najskromniejszy i najbardziej odpowiedni sposób. Jest to najdoskonalsza szkoła modlitwy. Nie twierdzę, że ludzie muszą stać się latynistami aby docenić wartość Mszy świętej w nadzwyczajnej formie, uważam raczej że doświadczenie i obycie się z tym językiem bardzo się opłaci kiedy przyjdzie nam modlić się na Mszy bez mszalika, śledzić liturgię w mszaliku, służyć przy ołtarzu lub pewnego dnia zaśpiewać w chórze lub scholi.

Aby w jak największym stopniu wykorzystać naturalne upodobanie dzieci do śpiewu i pielęgnować ich poczucie świętości oraz Romanitas niezwykle ważne jest aby w domu śpiewać katolickie pieśni, zwłaszcza prostsze utwory chorału gregoriańskiego. Znane Salve Regina sprawdza się bardzo dobrze, ale można pomyśleć o nauce także „Ave Maria”, „Salve Mater”, „Adoro Te”, „Ave Verum Corpus” i „Veni Creator Spiritus”. Nie przejmuj się, jeśli tylko jedna osoba w rodzinie potrafi ładnie śpiewać – to wystarczy, aby rozpocząć tradycję codziennego śpiewu, a inni z czasem wyrobią sobie głos. W tej materii szczególnie polecam A New Book of Old Hymns napisaną przez Veronicę Brandt (a także  jej posty na stronie Views from the Choir Loft, np.jej recenzję Know Your Mass oraz jej sugestie dotyczące uczenia dzieci łacińskich modlitw).

Poza śpiewem, lub zamiast niego jeśli boisz się śpiewać, upewnij się, że masz dobre nagrania chorału, śpiewów polifonicznych i tradycyjnych hymnów. Z ogromnego zbioru ogólnodostępnych dobrych nagrań pozwólcie mi wymienić kilka. Moja ulubiona płyta z hymnami to A Vaughan Williams Hymnal. Moja ulubiona składanka śpiewów chorałowych to Gregorian Chant for The Church Year zestaw sześciu płyt za jedyne 30,13 dolarów (cena obowiązująca kiedy piszę ten artykuł). Benedyktynki Maryi Królowej Apostołów również są wspaniałe, a kupując ich płyty (Angels and Saints at Ephesus, Advent at Ephesus, Lent at Ephesus), wspierasz tradycyjne zakonne formy życia. Jeśli chodzi o polifonię, mogę polecić wszystkie nagrania Tallis Scholars, Cambridge Singers, King’s College Choir, Oxford Camerata, czy też The Sixteen. (Zaczynam odczuwać potrzebę napisania osobnego artykułu, lub całej serii, o tym „Jak stworzyć swoją własną bibliotekę muzyki klasycznej”.)

Bez względu na wybór pamiętajcie, że odtwarzanie takich nagrań w niedzielę pomaga zaakcentować wyjątkowość Dnia Pańskiego i, po raz kolejny, wzmacnia i pogłębia w wyobraźni skojarzenia, które powinni mieć katolicy, gdyż stanowią część ich dziedzictwa, łatwo uodparnia dzieci na późniejsze nadużycia, które na pewno zobaczą, i, co najważniejsze, jest źródłem pięknej muzyki oraz tekstów, które dzieci zapamiętują zadziwiająco szybko i powtarzają spontanicznie, jeśli wysłuchają ich dostatecznie wiele razy.

Z chęcią otrzymam w komentarzach sugestie czytelników na temat rzeczy, które robicie w domu, aby przygotować rodzinę na owocniejsze spotkanie z naszym Panem we Mszy Świętej.

Peter Kwasniewski
Źródło
Tłumaczenie: Marek Kormański
Zdjęcie: http://familiabeata.pl/


Bierzmowanie w formie nadzwyczajnej

$
0
0
N200711_019W niedzielę 14 czerwca 2015 roku sakramentu bierzmowania grupie młodzieży z naszego duszpasterstwa udzieli ks. infułat Janusz Bielański z Katedry Wawelskiej w Krakowie. Ceremonia rozpocznie się o godz. 10.00 a po niej uroczysta Msza św. celebrowana przez ks. infułata. Ksiądz Bielański odprawiał już Mszę trydencką w czasie warsztatów Ars Serviendi w Bukowinie Tatrzańskiej w 2012 roku.

Źródło: fssp.pl

Jak pomóc dziecku uczestniczyć w Mszy w formie nadzwyczajnej (cz. 2)

$
0
0
poprzednim wpisie mówiłem o rzeczach, które możemy zrobić w domu, aby w duszy wykopać grządki, aby móc w nich zasadzić ziarno Mszy. Dziś skoncentruję się na tym, co możemy zrobić, aby uczynić nasze uczestnictwo i służenie do Mszy Świętej owocniejsze dla wszystkich, a zwłaszcza dla dzieci.

Najbardziej zalecam, aby uczęszczać całymi rodzinami na Mszę śpiewaną (Missa cantata), a nawet na Mszę solenną (Missa Solemnis), jeśli macie taką możliwość w swojej okolicy. Może się to wydawać sprzeczne z intuicją – takie liturgie są dłuższe i bardziej skomplikowane, i prawdopodobnie odprawia się je w późniejszych godzinach, kiedy dzieci już najprawdopodobniej będą zmęczone i mogą marudzić. Jednakże, jeśli jesteś w stanie wymyślić praktyczny sposób na uczestniczenie w liturgii ze swoimi dziećmi, warto uczęszczać na Mszę solenną, która  jest celebrowana w sposób najbardziej uroczysty. Podczas takiej Mszy więcej się dzieje, co wymaga skupienia, a także kształtuje nas. W prezbiterium są procesje, kadzenia, pokłony i uklęknięcia, przenoszenie różnych rzeczy, przekazywanie sobie naczyń liturgicznych; możemy obserwować uświęconą choreografię asysty wyższej. Ponadto na takiej Mszy modlitwy i czytania są śpiewane, a wiele chwil jest wypełnionych muzyką. Kiedy taka liturgia jest odprawiana porządnie, jest ona ucztą dla zmysłów, które pomagają utrzymać koncentrację i wzbudzają ciekawość. Ciche Msze, które niewątpliwie są piękne dla dorosłych, którzy opanowali sztukę modlitwy lub po prostu dobrze się czują w ciszy i spokoju, są o wiele trudniejsze w przeżywaniu dla najmłodszych którzy, co nie dziwi, mogą mieć problem z zagospodarowaniem 35 – 55 minut prawie całkowitej ciszy. Krótko mówiąc, ciche Msze prawie że wymagają śledzenia przebiegu liturgii w mszaliku, a podczas Mszy śpiewanej (a zwłaszcza uroczystej) można się odprężyć i po prostu popatrzeć.

Ponadto, jeśli w domu są warunki do śpiewania, a w kaplicy lub parafii do której należycie pielęgnuje się śpiew (co niestety nie zawsze jest prawdą), dzieci szybko zaczną same śpiewać prostsze śpiewy chorałowe takie jak popularne melodie Kyrie, Gloria, Credo, Sanctus czy Agnus Dei, a także śpiewy ad libitumtakie jak Salve Regina czy Adoro Te. W naszej kaplicy na uczelni w śpiewach części stałych zawsze uczestniczą wierni i jestem zachwycony jak wiele głosów ludzi siedzących w nawie łączy się w śpiewie (można się o tym przekonać, słysząc te piskliwe głosy, które się trochę wybijają). Po jakimś czasie można wychwycić jak dzieci śpiewają jakiś fragment chorału podczas zabawy klockami Lego lub pieczenia błotnych babeczek. Po raz kolejny dochodzimy do tego świata skojarzeń, które w wyobraźni tworzą z czasem silne więzy przywiązania do Boga i Kościoła.

Poza tym, jeśli uczestniczycie we Mszy cichej lub śpiewanej, warto poświęcić chwilę i zdobyć poręczny mszalik dla dzieci i nauczyć je jak go używać. W obiegu jest kilka świetnych mszalików dla małych dzieci (typu „teraz ksiądz podchodzi do ołtarza – modli się za nami do Boga”), a także oczywiście wspaniałe mszaliki dla dorosłych i młodzieży. Jednakże, uważam że całkowicie pominięta przez wydawców grupa wiekowa to starsze dzieci, które są zbyt dojrzałe na dziecinne wydania z dużymi obrazkami, a jednocześnie za młode na normalny mszalik z cienkimi stronami i małym drukiem.

Dlatego też postanowiłem zaprojektować mój własny mszalik „trydencki” w wersji drukowanej, wypełniający tę lukę. Są w nim zawarte wszystkie stałe modlitwy, z jasnymi wskazówkami kiedy dziecko powinno zwrócić się do rodzica lub starszego rodzeństwa po propria z danego dnia. Całość jest ozdobiona wspaniałymi, kolorowymi ilustracjami. Mszalik jest dostępny w dwóch wersjach: A Traditional Missal for Young Catholics (do kupienia na Lulu za 19$) i Missal for Young Catholics (do kupienia na CreateSpace za 13$). Mszaliki nie różnią się treścią, różnica w cenie wynika z tego, że mszalik z Lulu jest drukowany na grubszym, połyskującym papierze z grubszą okładką.

Widziałem jak moje dzieci, a także dzieci z innych rodzin przez wiele godzin w kościele zajmowały się mszalikiem, czytając modlitwy (czasem z pewnością modląc się głęboko) lub patrząc na ilustracje, które są dziełami sztuki z ich wszystkimi detalami. To, co podoba mi się najbardziej w tej publikacji to to, że skupia uwagę dziecka na samej liturgii – na jej modlitwach, gestach symbolach i misteriach, a nie na jakimś mniej lub bardziej związanym z nią tematem: od superbohaterów po żywoty świętych. Nie twierdzę, że dzieci nie powinny przynosić do kościoła książek innego rodzaju, (jestem od tego daleki), ale kiedy dziecko jest gotowe by wniknąć w literę i ducha Mszy Świętej i pozostać w tym świecie, powinniśmy wyprostować prowadzące do tego ścieżki (Więcej informacji i zdjęć w poście).

Inny mszalik, który zdecydowanie mogę polecić z kategorii „młodzież oraz młodzi dorośli” to St. Edmund Campion Missal & Hymnal. To prawdziwe dzieło sztuki! Jest to bez dwóch zdań mój ulubiony mszalik, którego używam w niedzielę i święta, i uważam, że starsze dzieci dobrze przyjmą niezwykle piękne ilustracje i zdjęcia i docenią elegancję i przejrzystość szaty graficznej. Jest to książka która wysyła cichą wiadomość o niezmiennej i najwyższej wartości Najświętszej Ofiary Mszy Świętej. (Jeśli chciałbyś dowiedzieć się więcej na ten temat, odsyłam do mojej recenzji na NLM.)

Jeśli masz chłopców, zapisz ich do ministrantów jak tylko będą wystarczająco duzi. Jednym z najlepszych sposobów, aby zaznajomić się z Mszą w formie nadzwyczajnej i zobaczyć niezwykłą cześć dla Boga, widoczną w każdym geście, jest obserwować ją z bliska i być zaangażowanym w ceremonie. Ponadto chłopcy często odnajdują w grupach ministranckich dobre połączenie dyscypliny, koleżeństwa i zabawy.
Jeśli masz bardzo małe dzieci, może warto pomyśleć o dodaniu Soft Catholic Mass Quiet Toys do arsenału zabawek?

Rodzice, którzy czytacie tego bloga: proszę podzielcie się uwagami o wszystkim, co było pomocne w nauczeniu dzieci jak docenić skarb, jakim jest Msza Święta, a także jak otrzymać więcej duchowych dóbr, służąc przy ołtarzu.

Przygotowanie do Komunii Świętej
Klasyczny Ryt Rzymski sam w sobie zawiera wspaniałe modlitwy, które mają na celu przygotować nas do Komunii, a konkretnie te, którymi modli się ksiądz między Agnus Dei i „Ecce, Agnus Dei”. Jednakże, te modlitwy nie zawsze są pomocne dla dzieci w przygotowaniu, a poza tym różni ludzie uważają różne rzeczy za pożyteczne w przygotowaniu ich umysłów i serc na przyjęcie Pana.
Modlitwą, którą niezwykle dobrze sprawdzała się przez lata w naszej rodzinie, jest bizantyjska modlitwa przed Komunią. Parę lat temu dość regularnie uczęszczaliśmy na Mszę w rycie bizantyjskim i wtedy ją zapamiętaliśmy. Jednak potem odkryliśmy, że odmawiając tę modlitwę przed Komunią w jakimś ustronnym miejscu podczas Mszy „trydenckiej”, a nawet idąc do Komunii podczas Mszy w formie zwyczajnej, bardzo nam pomogło skupić naszą uwagę na Panu. Kiedy nasze dzieci były o wiele młodsze, moja żona lub ja pochylaliśmy się i odmawialiśmy tę modlitwę bardzo cicho razem z naszymi dziećmi w odpowiednim czasie. Później wystarczyło tylko przypomnieć, a dzieci modliły się same. Innym sposobem na naukę tej modlitwy może być wydrukowanie jej i włożenie do mszalika lub modlitewnika.

Wierzę Panie i wyznaję, że Ty jesteś zaprawdę Chrystus,
Syn Boga Żywego,
który przyszedł na świat zbawić grzeszników,
z których ja jestem pierwszy.
Przyjmij mnie Panie,
jako uczestnika Twojej mistycznej wieczerzy,
gdyż nie zdradzę wrogom Twojej Tajemnicy,
ani też nie pocałuję Cię jak Judasz,
lecz jak łotr Ci wyznaję i wołam:
Wspomnij mnie Panie,
gdy przyjdziesz do Twego Królestwa.
Wspomnij mnie Władco,
gdy przyjdziesz do Twego Królestwa.
Wspomnij mnie Święty,
gdy przyjdziesz do Twego Królestwa.
Niech uczestnictwo w Świętych Twych Tajemnicach
nie stanie się dla mnie przyczyną sądu lub potępienia,
ale niech będzie ono uzdrowieniem duszy i ciała. 
Boże, bądź miłościw mnie, grzesznemu.
Boże, oczyść moje grzechy i zmiłuj się nade mną. 
Bez miary nagrzeszyłem. 
Panie przebacz mi. 
(tłumaczenie na polski z: Boska Liturgia z komentarzem i częściami zmiennymi, Greko-katolicka Parafia Zaśnięcia NMP, Warszawa 2004)

Ta modlitwa dobrze nadaje się do odmawiania także po Komunii.
Moja żona i ja odkryliśmy, że czas zaraz po Mszy Świętej, zwłaszcza jeśli nie zostajemy (lub nie możemy zostać) dłużej w kościele, by podziękować za dary otrzymane na Mszy, może być ważnym momentem rodzinnej modlitwy – sposób na przypomnienie sobie, że nasz Pan nadal jest sakramentalnie obecny pośród nas i że powinniśmy przenieść duchowość Mszy do naszego życia. Podróż samochodem do domu, która jest wypełniona rozmowami i przekomarzaniem się, raczej nie jest dobrą okazją, by wykorzystać te kilka minut przejścia z rzeczywistości liturgii do naszej zwykłej. (Oczywiście jeśli podróż trwa dłużej, moje wskazania odnoszą się tylko do kilku pierwszych minut.) My często modlimy się w kaplicy Miłosierdzia Bożego lub po prostu milczymy przez chwilę.

Jeśli po liturgii, na którą chodzisz, jest okazja do integracji, spędź kilka minut w kościele i podziękuj za dar Mszy Świętej, a później ciesz się możliwością spotkania z innymi. To także jest niezwykle pozytywne i zalecane – dzieci, które radośnie bawią się lub rozmawiają ze swoimi przyjaciółmi po Mszy wzmacniają w subtelny sposób swoje przywiązanie do Mszy Świętej i do Kościoła, które może przetrwać nawet całe życie.  

Peter Kwasniewski
Źródło
Tłumaczenie: Marek Kormański
Zdjęcie: http://familiabeata.pl/

Racibórz: Msza w rycie dominikańskim na inaugurację działalności Fundacji Ofki Raciborskiej

$
0
0
W piątek, 5 czerwca 2015 roku, o godz. 16.00, w kościele parafialnym pw. św. Jana Chrzciciela w Raciborzu zostanie odprawiona Msza święta w rycie dominikańskim, inaugurująca działalność Fundacji Ofki Raciborskiej, celebrowana przez o. Marka Grzelczaka OP w w intencji rychłej beatyfikacji świątobliwej Ofki, a także za wszystkie osoby związane z fundacją.

Ryt dominikański, jako że zaczął się kształtować już w XIII wieku, najpewniej znany był samej świątobliwej księżnej-dominikance z Raciborza.

Podczas Mszy śpiewać będzie Schola Cantorum Minorum Chosoviensis.

Po liturgii w raciborskim muzeum (ul. Gimnazjalna 1) zainaugurowana zostanie działalność fundacji. Więcej informacji o wydarzeniu, które nasz portal objął swoim medialnym patronatem, można znaleźć na Facebooku.

O tym czy Msza trydencka mogłaby być ulepszona i czy w ogóle powinno się podejmować takie próby

$
0
0

Po przeczytaniu mojego artykułu „O tym, jak Msza tradycyjna wspiera aktywne uczestnictwo bardziej aniżeli Nowa Msza” jeden z moich przyjaciół zarzucił mi, że moje stanowisko względem starej Mszy zdaje się wykluczać jakąkolwiek możliwość zreformowania usus antiquior pod kątem participatio actuosa. Odparłem, że nie miałem zamiaru dowodzić takiego stwierdzenia. Być może poprawa sytuacji, umożliwiająca osiągnąć ten chwalebny cel (oczywiście właściwie rozumiany) byłaby możliwa za jakiś czas, jako odpowiedź na namowy świętych lub samego wiernego Ludu Bożego.

Jestem przekonany, że zebranie komitetu lekkomyślnych „speców” od liturgii, których głowy są przepełnione wiedzą zdobytą podczas wątpliwej jakości formacji a także ideologicznymi przesłankami, nie jest sposobem na polepszenie czegokolwiek, co zostało nam przekazane przez Kościół. W tym samym stopniu jestem przekonany, że nawet w obecnej formie usus antiquior, odprawiany przez i dla katolików świadomych w kwestii liturgii, pozwala na zrealizowanie głównych celów Sacrosanctum Concilium lepiej niż forma zwyczajna – nawet zakładając że będzie ona odprawiana w duchu „reformy reformy” co, jak wiadomo, rzadko ma miejsce.

Taki stan rzeczy nie powinien dziwić. W końcu większość członków Ruchu Liturgicznego uważała, że rozwiązanie nie polegało na zmianie rytów Kościoła, ale na nauczaniu wiernych ceremonii, które odziedziczyliśmy. Nawet Sacrosanctum Concilium w tej kwestii wypowiada się inaczej niż w innych: „Nowości należy wprowadzać tylko wtedy, gdy tego wymaga prawdziwe i niewątpliwe dobro Kościoła, z zastrzeżeniem jednak, aby formy nowe wyrastały niejako organicznie z form już istniejących” (§23). Innymi słowy, bez względu na to co Bugnini (jeden z autorów konstytucji o liturgii świętej) życzyłby sobie w niej zamieścić lub wyobrażałby sobie że zostało w niej zamieszczone, promulgowany tekst wyraża, co zauważy każdy czytelnik mający zdrowy rozsądek, istotnie konserwatywną postawę, która oczywiście została zanegowana przez późniejsze wydarzenia. [Przypis 1]

W końcu to nie kto inny jak papież Paweł VI podczas audiencji generalnej 26 listopada 1969 roku otwarcie udzielił poparcia oraz bronił procesu wypierania łaciny z życia Kościoła a także odrzucenia chorału gregoriańskiego, pomimo wyraźnego nauczania soborowego, które stanowiło coś zupełnie innego - nauczania, które on sam razem z 2000 innych biskupów zatwierdził zaledwie kilka lat wcześniej. Trudno szukać przykładów tak skandalicznej pogardy dla soboru powszechnego w historii Kościoła. Mając na uwadze tak jawne nieposłuszeństwo pasterza nie można się dziwić, że jego pontyfikat cechowała i psuła go niewierność stada. Można to uznać za poetycką formę, poprzez którą boska sprawiedliwość została wymierzona. [Przypis 2]

Jednym z pierwszych zarzutów wysuwanych przeciwko katolikom, którzy kochają tradycyjną liturgię i pracują na jej jak najszybsze przywrócenie jest to, że patrzymy na przeszłość przez różowe okulary i że tak naprawdę przed Soborem sytuacja była bardzo zła i wymagała natychmiastowych zmian. Problem z wysunięciem tego zarzutu lub jego odparciu polega na tym, że istnieje wiele wartościowych dowodów, które są niezwykle zróżnicowane, z wieloma sprzecznymi elementami. Mimo wszystko, jeśli przyznamy, ze względu na dyskusję, że istniało wiele problemów w okresie przed Soborem, uważam że możemy ze spokojem powiedzieć, że jest jedna oczywista różnica między okresem przed szczytem liturgicznego zerwania z Tradycją (około 1965-1970), a okresem późniejszym.

Przed tym okresem wiadomo było, że katolicy gremialnie uczęszczali na Mszę Świętą i wydaje się, że ogromna rzesza ludzi próbowała zachowywać się pobożnie, lub przynajmniej okazywać szacunek, podczas Mszy Świętej. Rodziny razem uczęszczające na cichą Mszę, modląc się na Różańcu bądź czytając pobożne książki, raczej nie były sztandarowym przykładem participatio actuosa podczas liturgii, ale, jak podkreślił Ruch Liturgiczny, w wielu miejscach nigdy nie wprowadzono tego, o co prosił Św. Pius X, mianowicie, żeby Msza była śpiewana, żeby wierni śpiewali pieśni i dialogi części stałych i żeby zaznajomili się z modlitwami używanymi w liturgii. Jednakże było coś wyraźnie katolickiego w tym co robili katolicy w każdą niedzielę (a ci bardziej pobożni częściej): wiedzieli, że to była Najświętsza Ofiara Mszy, że Jezus był realnie i prawdziwie obecny w Eucharystii i że nie można było Go przyjąć jeśli było się w stanie grzechu śmiertelnego.

Liczba wiernych uczęszczających na Mszę Świętą malała już w połowie i w późnych latach sześćdziesiątych z wiadomych wszystkim powodów społecznych i kulturowych, jednakże po liturgicznym zerwaniu z tradycją, ucieleśnionym przez Mszał Pawła VI, ta liczba gwałtownie spadła. Sytuacja, z jaką stykamy się dzisiaj, czyli niewielką liczbą ochrzczonych, którzy w ogóle chodzą do kościoła, ma swoje źródło w tym okresie niespotykanej dotąd liturgicznej bezczelności, eksperymentowania, zerwania i zamętu. Ten spadek zaczął się wcześniej, to pewne, ale to przez ten niespotykany szok wywołany wstawieniem nowej liturgii na miejsce starożytnego rytu, który niósł w sobie i przekazywał kolejnym pokoleniom katolicką tożsamość, reformatorski szał w Kościele instytucjonalnym został bezapelacyjnie zatwierdzony. Był to ostatni gwóźdź do trumny. Parafrazując Josepha Ratzingera, jeśli w ten sposób Kościół potraktował swój najcenniejszy dobytek, swoje skarby duchowe, jakich innych aktów zdrady można było się spodziewać? Czy cokolwiek mogłoby pozostać spokojnie na swoim miejscu? Czy sama doktryna mogła przetrwać ten atak?

To dlatego część ludzi, w moim pojęciu słusznie, uważa synody o rodzinie (zeszłoroczny i nadchodzący) za logiczną kontynuację i wypełnienie soborowych reform. Sobór i lata tuż po nim były wypełnione zmianami w rytuale i dyscyplinie kościelnej, tak głębokimi jak to tylko możliwe, podczas gdy doktryna zdawała się być nietknięta. Jednakże w międzyczasie moderniści przygotowywali się jak tylko mogli na okazję do „odnowienia” również i doktryny. Kiedy mogą bez przeszkód wprowadzać zmiany, praktycznie nie istnieje nic w wierze czego by nie wypaczyli lub zmienili. Tak samo nie ma praktycznie niczego we Mszy Świętej, co nie zostałoby zmienione.

Przykre jest, że nawet uczęszczając na liturgię odprawianą w całości w językach narodowych, katolicy dzisiaj, ogólnie rzecz biorąc, wydają się nie być świadomymi tych podstawowych prawd wiary. I znowuż nie jest rozsądne twierdzić, że problem leży zaledwie w kiepskiej formacji. Sama forma liturgii nie przekazuje tych prawd w sposób efektywny. Jeśli nie słyszy się (lub nie widzi w mszaliku) modlitw wskazujących na to, że Msza Święta jest prawdziwą i właściwą ofiarą, jak możemy mówić że taka liturgia jest wierna samej sobie, wierna swojej naturze i celowi? Krótko mówiąc, zreformowana liturgia odrzuciła zasady Sacrosanctum Concilium w tym samym stopniu jak liturgia tradycyjna była w stanie spełnić je, gdyby tylko podjęto się cierpliwej formacji wiernych.

W tym sensie zdecydowanie podzielam pogląd dokładnie opisany przez Dom Alcuina Reid, że autentyczna formacja liturgiczna to złoty klucz do participatio actuosa i że bez tej formacji nie zajdzie żadna prawdziwa, dogłębna zmiana w tym jak wierni uczestniczą we Mszy, bez względu na to jak bardzo będzie się kombinować i majstrować przy liturgii. Będą oni pobożnymi lub półpobożnymi obserwatorami podczas starej Mszy lub znudzonymi lub na pół znudzonymi obserwatorami na Novus Ordo. Z tego też powodu coraz więcej ludzi dzisiaj jest przekonanych, że tradycyjna liturgia, która niesie ze sobą tak wiele okazji do uczestnictwa, jest idealnym punktem wyjścia dla duchowej odnowy chrześcijańskiego kultu, którą papież Jan XXIII zdawał się zaliczać w poczet zadań dla Soboru, a którą udaremnił Paweł VI poprzez swoje krótkowzroczne poprawki.

Czy to oznacza, że nie powinno się wprowadzać zmian w liturgii przekazanej nam przez naszych ojców? Taki wniosek zdaje się nie wynikać z naszych rozważań. Wręcz przeciwnie, liturgia powinna nadal rozwijać się organicznie, gdyż jest to zarówno oznaka jak i powód jej żyworodności. Ostatecznie do starego Mszału można by ostatecznie wprowadzić niektórych najbardziej umiłowanych świętych, kanonizowanych w ostatnich dekadach. Jednakże jest bardzo rozsądne, że po zawirowaniach mających miejsce w ostatnich 50 latach zmiana nie wydaje się zajmować pierwszych pozycji na liście życzeń miłośników świętej liturgii. Prawdziwie organiczny rozwój wymaga czasu, bardzo dużo czasu, i nie można go przyspieszać. Dzisiaj najbardziej potrzebne zmiany w Kościele muszą zajść w naszych umysłach i sercach kiedy po raz kolejny wchodzimy do skarbca kultu Kościoła i w ten sposób jeszcze raz uczymy się jak być katolikami. Zasadniczo to my samipotrzebujemy poprawy, nie liturgia.

Przypisy:
[1] Podobny problem można zauważyć w interpretacji Dignitatis Humanae autorstwa Johna Courtney’a Murray’a. Pomógł on ułożyć treść dokumentu, ale koniec końców, nie ma w nim tego o co zabiegał ani tego co, jak później twierdził, w nim jest. Krótko mówiąc (i bez udawania, że w dokumencie można znaleźć rozwiązania dla bardzo trudnych spraw w nim przedstawionych), nie popiera on prywatyzacji religii Locke’a ani bałwochwalczej tolerancji i dlatego też nie popiera amerykańskiego rozumienia dobra, które wypływa z rozdzielenia Kościoła i Państwa. Jeśli chodzi o konserwatyzm Sacrosanctum Concilium ani na moment nie zaprzeczyłem że momentami jest ono pełne szaleńczego zerwania z Tradycją, np. znosząc prymę. Jednakże ten dokument, bez względu na to jak na niego by nie spojrzeć, z prawej na lewo lub z góry na dół, nie może być po prostu przekuty w projekt stworzenia Novus Ordo Missae, które zjechało z taśmy produkcyjnej kilka lat później. Jej dokładne wdrożenie mogło zaowocować czymś na kształt przejściowego mszału z 1965 roku lub liturgią obecnie odprawianą w anglikańskim ordynariacie. Konstytucja zawierała luki, to pewne, ale zabawne jest, że koniec końców te luki, a nie jasne (lub mniej więcej jasne) zasady i wskazania, zdominowały wdrażanie konstytucji.


[2] Więcej informacji w moim artykule „Paul VI: A Pope of Contradictions.” Ktoś mógłby się pokusić o stwierdzenie: „papież oczywiście jest ponad soborem i wcale nie musi przestrzegać promulgowanych dokumentów soborowych. Prawdę mówiąc, samo ich znaczenie jest tak bardzo podporządkowane jego osądowi że nikt nie może kiedykolwiek powiedzieć, że papież odrzuca sobór lub jest mu nieposłuszny, gdyż sobór ma władzę tylko za zgodą papieża, zgodą którą on może cofnąć.” Według mnie jest to irracjonalny ultramontanizm, którego nie powinien popierać żaden katolik, który szanuje Tradycję, Magisterium czy papiestwo.

Peter Kwasniewski
Tłumaczenie: Marek Kormański

Czy tradycyjna Msza może stanowić zagrożenie dla dusz?

$
0
0
Wiele osób skomentowało sytuację w Fisher More College, twierdząc, że zakazanie przez biskupa odprawiania Mszy trydenckiej w kampusie jest odpowiedzią na rozmaite “złe rzeczy” dziejące się w koledżu. Dokładnie te same kwestie były podnoszone wcześniej w sprawie Franciszkanów Niepokalanej.

Ludzie mówiący te rzeczy często dodają, że zakaz celebracji Mszy w nadzwyczajnej formie jest dość osobliwym remedium na te problemy, z czym się zgadzam. Jednak, o ile nie wiem, czy twierdzenia dotyczące motywacji stojących za obydwiema sprawami są prawdziwe, chciałbym się odnieść do idei, według której częste uczestnictwo we Mszy trydenckiej może stanowić zagrożenie dla duszy. Ten argument był często wspominany w czasie przed Summorum Pontificum i fakt, że widzimy teraz jego powrót wydaje się niepokojący.


Krótka nota autobiograficzna. Jak już wspominałem wcześniej, przez wiele lat uczestniczyłem we Mszy Novus Ordo po łacinie. Zakupiłem na tę okazję niewielką książeczkę z tekstami po łacinie i po angielsku obok siebie. Po pewnym czasie zauważyłem coś dziwnego. Poniżej książeczka, której używałem, otwarta na Pierwszej Modlitwie Eucharystycznej (Kanon rzymski), następującej bezpośrednio po aklamacji. Łacina jest po lewej stronie, angielski, oficjalne tłumaczenie ICEL z 1974 r., po prawej.



Co dziwne, tekst łaciński jest znacznie dłuższy niż angielskie tłumaczenie. Wrażenie jest spotęgowane przez fakt, iż tekst łaciński jest podzielony na większą liczbę paragrafów niż tłumaczenie angielskie, a ponadto wersy są krótsze. Jednak po bliższym przyjrzeniu okazuje się, że spora liczba słów, a nawet całych fraz nie została przetłumaczona.

To jest właśnie skandal “starego” tłumaczenia ICEL, który został poprawiony w nowym tłumaczeniu. Wszyscy wiemy kosztem jakiego wysiłku i konfliktów się to odbyło, i powinniśmy być wdzięczni św. Janowi Pawłowi II i papieżowi Benedyktowi XVI za upór w tej materii. Oto czym było “stare” tłumaczenie ICEL: wspólnie zaaranżowanym przedsięwzięciem, zaakceptowanym, jeśli nie sprowokowanym przez najwyższe kościelne autorytety, żeby nie powiedzieć “spiskiem”, aby przedstawić skrajnie jednostronną, żeby nie powiedzieć “zafałszowaną”, wersję liturgicznej tradycji Kościoła. Jeśli się w to zagłębisz, jeśli zaczniesz czytać na ten temat, uświadomisz sobie, że ten proces ani nie zaczął się ani nie skończył na tłumaczeniu ICEL. I nie mam tu na myśli książek pisanych przez przeczulonych na temat teorii spiskowych tradycjonalistów. Najsilniejsza dawka teorii spiskowych może być często znaleziona w książkach triumfujących liberałów.

Będąc świadomym tych kwestii, łatwo popaść w roztargnienie uczestnicząc w Novus Ordo, kiedy przypomnimy sobie o wszystkich elementach brakujących, dodanych lub zmienionych z wysoce kontrowersyjnych powodów, a także z powodu nadużyć liturgicznych. Co więcej, każda celebracja Novus Ordo może być postrzegana w kategoriach poglądów i preferencji celebransa oraz sporów, które mógł toczyć z członkami kongregacji. Modlitwa powszechna jest również często sceną konfliktów i jej kształt dużo mówi o danej parafii. Posługa nadzwyczajnych szafarzy Komunii Świętej i ich dokładny zakres obowiązków także wprowadza zamieszanie. (Czy przyjmują Komunią w tym samym czasie co ksiądz? Czy puryfikują naczynia liturgiczne? Czy wkładają i wyjmują sprzęty z tabernakulum? Czy przyklękają?)

Przy takim nastawieniu uczestnictwo w “Starej Mszy”, Vetus Ordo, może przynieść wielką ulgę. Pozwala w końcu przestać martwić się o polityczny wydźwięk każdego detalu i skoncentrować się na modlitwie. To, co dzieje się na Mszy jest w swojej istocie tym, co Kościół robi od wieków. Nie mam przez to na myśli, że nie stoi za tym żadne znaczenie, a jedynie to, że ksiądz nie decyduje o tym znaczeniu na podstawie osobistych preferencji, a robi to w zgodzie z Tradycją Kościoła. Uczestnicy mogą przestać toczyć kampanie na rzecz większej ilości łaciny, zmniejszenia liczby modlitw wiernych zawierających marksistowskie inklinacje, albo nawołujących do zaprzestania noszenia spódnic przez nadzwyczajnych szafarzy, co czyni przyklęknięcia albo niemożliwymi albo nieskromnymi. Mogą po prostu uczestniczyć we Mszy i rozwijać swoją pobożność.

Zwykliśmy słyszeć, że nasze pragnienie tradycyjnej Mszy jest tylko “osobistą preferencją”, że jest czymś złym. Trudno powstrzymać się od uśmiechu. Czy osoby używające tego stwierdzenia nie zauważyły roli osobistych preferencji w celebracjach Mszy w zwyczajnej formie?

W żadnym wypadku nie chcę powiedzieć, że każdy kto uczestniczy w tradycyjnej Mszy przeszedł przez ten proces myślowy. Myślę jednak, że ci, o których ludzie - włączając biskupa Olsena z Fort Worth w Texasie, albo O. Volpiego, komisarza Franciszkanów Niepokalanej - najbardziej się martwią, prawdopodobnie go przeszli. Ci o których ci ludzie się martwią mogą skończyć w SSPX lub jako sedewakantyści.

Chcę przez to powiedzieć, że dla ludzi, z solidnie ugruntowanymi poglądami, próby odstawienia od Vetus Ordo i zmuszenie do uczestnictwa w Novus Ordo nie będą pomocne, a wręcz przeciwnie, przyczynią się do jeszcze większej irytacji. Dla nich liberalizacja Nadzwyczajnej Formy, dokonana przez papieża Benedykta miała wydźwięk prawdziwie duszpasterski. Pozwoliła im na spokojne pozostanie w Kościele i na kontynuowanie duchowego wzrostu. Faktycznie podziałała uspokajająco.

Uczestnictwo w tradycyjnej Mszy może pomóc dostrzec ludziom radykalizm zmian jaki nastąpił we Mszy i może zapoczątkować wspomniany wyżej proces myślowy. Faktycznie może do tego doprowadzić każdy kontakt z rzeczywistością: kontakt ze sztuką sakralną w galerii sztuki, czytanie o historii Kościoła, podziwianie starych budynków. Nie można się łudzić, że ludzie nigdy nie zorientują się, że Msza była wcześniej po łacinie i przodem do ołtarza. Co można zrobić, to przypominać, jak robił to papież Benedykt, iż mimo że wiele się zmieniło, Kościół nie wyrzekł się przeszłości. To co było święte w przeszłości jest święte także dzisiaj; to co było doktryną w przeszłości, ciągle nią pozostaje również dziś. To zwalnia nas z potrzeby podwójnego myślenia, co w dłuższej perspektywie doprowadza do szału.

Załóżmy, że nieszczęśni Franciszkanie Niepokalanej są tak źli, jak przedstawiają to ich krytycy; załóżmy, że nieszczęsny Michael King, prezydent Fisher More College, jest tak zły, jak przedstawiają go jego krytycy. Na litość Boską, nie pozbawiajmy ich tego duchowego ukojenia, jakie daje tradycyjna Msza. To jest okrutne, niesprawiedliwe i tylko pogłębi teologiczne czy polityczne problemy, które legły u podstaw takich a nie innych decyzji.

Joseph Shaw
Źródło
Tłumaczenie: Marcin Molenda

Ks. Jan Kaczkowski a tradycyjna liturgia

$
0
0
W najbliższych dniach zapraszamy na kilka wydarzeń liturgiczno - formacyjnych związanych z osobą księdza Jana Kaczkowskiego.

W piątek (05.06) w kościele oo. Cystersów w Gdańsku Oliwie:
18.45 - Konferencja księdza Jana i możliwość spowiedzi
19.30 - Msza trydencka
21.00 - Spotkanie dyskusyjne z ks. Janem
(strona wydarzenia)

W sobotę (06.06) ksiądz Jan odprawi Mszę św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w kościele oo. Salezjanów pw. Podwyższenia Krzyża Św. w Rumi o godz. 20.00.
(strona wydarzenia)

Szczegóły i informacje na stronach Gdańskiego Środowiska Tradycji Katolickiej.

Kazanie biskupa Schneidera podczas pielgrzymki do Chartres

$
0
0
"Jednak są też rodziny, młodzież, księża, klerycy, a nawet biskupi, którzy są marginalizowani i wyśmiewani czasem w sferze kościelnej, ze względu na ich lojalność wobec integralności wiary katolickiej i kultu Bożego według tradycji apostolskiej i naszych przodków."

W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

Moi drodzy bracia i siostry, dziś obchodzimy uroczystość Zesłania Ducha Świętego upamiętniającą widzialne zstąpienie Ducha Świętego na Apostołów, kiedy Duch Święty napełnił serca wiernych swoją Boską obecnością i wypełnił  ich dusze swoimi siedmioma darami, szczególnie darem Bożej miłości. Od tego dnia ogień Bożej miłości zaczął się palić w duszach.
Jakie są efekty tego Boskiego ognia? To przemiana naszej ludzkiej miłości bardzo słabej i niestałej w miłość nadprzyrodzoną. Dzięki tej nadprzyrodzonej miłości możemy kochać Boga ze wszystkich sił i miłować bliźniego jak siebie samego. Ogień Bożej miłości w naszej duszy zawiera zwłaszcza cnotę męstwa. Cnota męstwa daje wiernym od dwóch tysięcy lat zdolność wybrania śmierci niż zdrady przyrzeczeń chrzcielnych, śmierci niż grzechu, śmierci niż zdrady przysięgi małżeńskiej, śmierci niż zdrady przyrzeczeń kapłańskich, śmierci niż zdrady ślubów zakonnych.
Aby dochować wierności Bożym przykazaniom są w dzisiejszych czasach rodziny, młodzież, kapłani i biskupi, którzy są często marginalizowani, wyśmiewani i prześladowani przez dyktatorską władzę nowej globalnej marksistowskiej ideologii gender, kultu ziemi i klimatu. Jednak są też rodziny, młodzież, księża, klerycy, a nawet biskupi, którzy są marginalizowani i wyśmiewani czasem w sferze kościelnej, ze względu na ich lojalność wobec integralności wiary katolickiej i kultu Bożego według tradycji apostolskiej i naszych przodków.



Pięćdziesiątnica to także dzień narodzin widzialnego Kościoła, który jest wielką rodziną wszystkich przybranych synów Bożych. Jest jednak inny Boski twór, który nazywa się rodziną ludzką składającą się z ojca, matki i ich dzieci. Nasz Zbawiciel Jezus Chrystus podniósł naturalną rodzinę do godności Kościoła domowego dzięki sakramentowi małżeństwa. Obecnie naturalna rodzina i rodzina chrześcijańska stały się głównym obiektem ataku i zniszczenia przez reżim globalnej neomarksistowskiej ideologii gender. Żyjemy w czasach rodziny, paradoksalnie ponieważ ona jest atakowana. Dziś rodzina jest powołana do dawania świadectwa Bożego piękna swej istoty i powołania.

Aby dochować wierności swemu powołaniu, rodzina katolicka powinna na pierwszym miejscu praktykować wspólną codzienną modlitwę. Papież Pius XII powiedział: "Błagamy Was, którym leży na sercu, aby utrzymać tę wspaniałą tradycję rodzin chrześcijańskich: wspólną wieczorną modlitwę. Jednoczy się ona na koniec każdego dnia, aby prosić o Boże błogosławieństwo i uczcić Niepokalaną Dziewicę przez różaniec Jej chwały za wszystkich tych, którzy będą spać pod jednym dachem. Jeśli twarde i nieubłagane wymogi współczesnego życia nie zostawiają wam wolnego czasu, aby poświęcić  na wdzięczność Bogu tych kilku błogosławionych minut, ani dodać do tego, idąc cenionym zwyczajem naszych ojców,  krótką lekturę życia świętego, świętego, który Kościół przedstawia nam jako wzór i szczególnego opiekuna każdego dnia, strzeżcie się utraty w całości, przez pośpiech, tej chwili gdy wspólnie poświęcacie się Bogu, aby  Go chwalić i przedstawiać Mu wasze pragnienia, potrzeby, trudy i zajęcia. Centrum waszej egzystencji musi być Ukrzyżowany lub obraz Najświętszego Serca Jezusa: Niech Chrystus króluje w waszym domu, jednoczcie się na co dzień wokół Niego." (Przemówienie z dnia 12 lutego 1941).

O rodzino katolicka, ojcowie i matki rodzin, dzieci, chłopcy i dziewczęta, nie bójcie się walki przeciwko grzechowi, przeciwko uwodzicielskiemu duchowi ideologii neopogańskiej. Nie bójcie się walczyć w obronie przykazań Bożych, aby bronić integralności Wiary i swojej czystości. Nie bójcie się być heroiczni. Posłuchajmy, co powiedział papież Pius XII: „W dzisiejszych czasach, tak jak w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, w krajach, gdzie wszczynano otwarte prześladowania religijne, lub skryte i nie mniej ciężkie, najbardziej skromni wierni mogli w każdej chwili znaleźć się w dramatycznej konieczności wyboru między ich wiarę, którą mają obowiązek zachowania w stanie nienaruszonym, a wolnością, środkami utrzymania, a nawet własnym życiem. Ale w normalnych czasach, w zwykłych warunkach rodzin chrześcijańskich, zdarza się czasami, że dusze są postawione przed alternatywą naruszenia niezbywalnych obowiązków lub narażenia zdrowia, własności, pozycji rodzinnej lub społecznej, w bolesnych poświęceniach i przygniatających niebezpieczeństwach: widzą same siebie postawione w konieczności bycia heroicznymi i okazania się heroicznymi, jeśli chcą pozostać wierne swym obowiązkom i wytrwać w łasce Bożej." (Przemówienie z dnia 20 sierpnia 1941).

Moi drodzy bracia i siostry, rodzina katolicka nadal ma powołanie, które jest czasem zapomniane w naszych czasach. To jest powołanie do bycia pierwszym seminarium (por Sobór Watykański II, Optatam totius, n. 2). Co jest najbardziej pilną potrzebą Kościoła i świata w naszych czasach? Najpilniejszą potrzebą dzisiaj jest posiadanie autentycznie katolickich rodzin, które stają się pierwszymi seminariami powołań kapłańskich i zakonnych. Papież Jan Paweł II powiedział do małżeństw katolickich: „Jeśli Jezus aktem miłosnego upodobania do waszych rodzin, dał waszemu synowi powołanie kapłańskie lub zakonne, jaka będzie wasza postawa? Mam nadzieję, że wierzycie w słowa księdza Bosko, który powiedział: największym darem, jaki Bóg może dać rodzinie jest syn kapłan. Bądźcie więc gotowi do przyjęcia tego daru z serdeczną i szczerą wdzięcznością. " (Anioł Pański, 13 stycznia 1980).

Drodzy ojcowie, drogie matki, drodzy dziadkowie i babcie katolickie, mówcie: „Panie, jeśli chcesz, powołaj jednego z moim synów, jednego z moich wnuków do kapłaństwa". Młodzi mężczyźni i młode kobiety, którzy czujecie w duszy powołanie do małżeństwa, powołanie do założenia Kościoła domowego, mówcie: „Panie, jeśli chcesz, powołaj moje przyszłe dziecko do kapłaństwa." A wy chłopcy i młodzi mężczyźni, niektórzy z was mogą powiedzieć: „Panie, jestem gotów iść za Tobą, jeśli mnie powołujesz do kapłaństwa."

Jakie piękne powołanie by być prawdziwym katolikiem! Jakie piękne powołanie do walki o integralność wiary i przykazań Bożych! Jakie piękne powołanie do bycia rodziną katolicką, Kościołem domowym! Jakie piękne powołanie do bycia czystym młodym chłopcem, czystą młodą dziewczyną! Jakie piękna powołanie do bycia seminarzystą i księdzem z czystym i gorącym sercem!
Nie lękajcie się Goliata naszych czasów, którym jest dyktatura nowej globalnej ideologii antychrześcijańskiej. Ogień Boskiej miłości i dar męstwa od Ducha Świętego uczyni nas zdolnymi do pokonania Goliata pięcioma kamieniami z procy Dawida.
Przyjdź Duchu Święty i spraw, aby ponownie zakwitło wiele Kościołów domowych, które dadzą nam pięć kamieni, którymi Dawid pokona Goliata, tzn.: dobrych ojców i matki katolickie, czyste dzieci, czystą młodzież, czystych księży i nieustraszonych biskupów.
Przyjdź Duchu Święty, przyjdź! Amen.

Tłumaczenie: Tomasz Lewandowicz
Źródło
Źródło zdjęcia

Zła liturgia nie może być dobra dla duszy

$
0
0
Ktoś kto zwie się Simcha Fisher na National Catholic Register wyraził opinię, którą często słyszałem w ostatnich latach i wydaje się dogodne ją teraz skonfrontować. Mówi ona, że uczęszczanie na złą liturgię może być dobre dla duszy. Cytując blogera:

Możesz też pomyśleć sobie „Chrystus jest tutaj i skoro On potrafi to znieść, to ja też”. Możesz uważać, że żartuję, ale piszę to zupełnie poważnie. Raz na jakiś czas uczestnictwo w liturgii, którą uważamy za niewystarczająco dobrą, może być dla nas dobre. Dobrze gdy czujemy, że jesteśmy jedynymi osobami, które rozumieją farsę, która się dzieje wokół nas. Dlaczego? Ponieważ w pewnym momencie, wśród hałasu i aktów całkowitego braku szacunku oraz głupich klaskanych pioseneczek mamy iść do Komunii. Przyjmiemy Boga do naszych ust. I jeśli mamy w sobie choć krztynę szczerości będziemy musieli pomyśleć „Nie, ta oprawa nie jest wystarczająco dobra. Tak samo jak ja.”

(Proszę zwrócić uwagę na to dziwne poczucie obowiązku chodzenia do Komunii.) To nie jest po prostu jakiś dziwny argument. Jest on mylący i niebezpieczny.


Jest on dziwny, ponieważ, jak przyznaje autor, dobra liturgia jest godniejsza by ją poświęcić Bogu (mam tu na myśli zewnętrzną wartość liturgii; Msza oczywiście ma nieskończoną wartość wewnętrzną, jeśli jest ważna) i pomaga wznieść umysł i serce do Niego. Jeśli pomaga nam modlić się, wtedy, jakby się wydawało, sprawa byłaby rozstrzygnięta z subiektywnego punktu widzenia, a jeśli jest godniejsza Boga, wówczas sprawa jest zakończona obiektywnie. Jednak autorowi tego posta, jak wielu innym, udaje się zaakceptować te uwagi tylko po to, żeby potem je zignorować. Co więcej, powinno być czymś oczywistym, że trend w tego rodzaju liturgii zmierza w zupełnie innym kierunku niż do pokory: chodzi o to, żeby było ‘ok’, żeby po prostu była godna celebracji. Ks. Longenecker był jeszcze bardziej dosadny, krytykując dobrą liturgię za to, że sprawia, że ludzie czują się pokorni (naprawdę, sprawdźcie sami). Tak czy siak, argument wyrażony we wspomnianym poście miesza dwie różne rzeczy, dwa rodzaje złej liturgii.

Załóżmy, że idziesz na Mszę do zaniedbanego kościoła. Podłoga nie jest zamieciona, a dach przecieka. Ołtarz wraz z całym wyposażeniem prezbiterium jest brudny i wymaga napraw. Rubryki nie są ściśle przestrzegane, a łacina źle wymawiana (tradsi mogą lepiej zrozumieć mój tok rozumowania, jeśli wyobrażą sobie, że mowa o Mszy w formie nadzwyczajnej). Istnieją dwa wytłumaczenia takiej sytuacji, które można ze sobą łączyć w różnym stopniu: ksiądz i inne osoby odpowiedzialne za kościół są niedbałe lub brakuje im środków i możliwości, aby bardziej się przyłożyć. W drugim przypadku taka Msza, tak jak Msze odprawiane na polach bitew, na strychach domów prześladowanych rekuzantów (osób odmawiających uczestnictwa w nabożeństwach anglikańskich po odłączeniu się „Kościoła” Anglikańskiego), po kątach w obozach koncentracyjnych i tym podobnych miejscach, może być ofiarą, która ma wielką wartość zewnętrzną, gdyż kluczowym czynnikiem tej wartości jest w tym wypadku wysiłek woli, a nie efekt materialny. W pierwszym przypadku, np. w Mszach odprawianych przez księży ubogich duchowo, którzy być może staczają się i przestali się starać, jest to bardzo gorszące i stanowi niebezpieczny sygnał dla księdza. Ale w żadnym z wypadków nie przedstawia to tego rodzaju problemu, o którym myślą ludzie, kiedy narzekają na „złą liturgię”. „Zła liturgia”, na którą narzekają ludzie na blogach i w innych miejscach, jest tak naprawdę zupełnie innym zjawiskiem.

To właśnie liturgia jest tym, o co księża i inne osoby zaangażowane mogą bardzo dbać. Można włożyć w nią wiele funduszy. Najnowsze szaty liturgiczne z poliestru, gliniane kielichy i elektryczne gitary mogą być przygotowane. Tancerze liturgiczni mogli poświęcić godziny na próby. Efekt jest zarówno brzydki jak i amatorski, ale to dlatego że taki właśnie ma być. Brzydota i amatorstwo nabrały ideologicznego znaczenia dla liturgicznych planistów.

Brzydota jest ważna, ponieważ zewnętrzna forma nie powinna się liczyć: brzydkie gliniane kielichy nadają się tak samo dobrze jak ich szczerozłote odpowiedniki, a katolicy (według obowiązującej ideologii) powinni być zmuszeni, by przyzwyczaić się do nich, ponieważ przez to nauczą się w końcu, że nie liczy się zewnętrzna forma, ale wewnętrzna rzeczywistość. Jest to „Herezja Braku Formy”, którą w swojej książce o tym samym tytule atakuje Martin Mosebach: idea głosząca, że znaczenie ceremonii może przetrwać zmiany we wszystkich jej zewnętrznych formach i  że Najwyższe Piękno jest najłatwiej dostępne poprzez brzydotę, ponieważ wtedy nie jesteśmy rozproszeni przez zewnętrzną formę kontaktowania się z Nim.

Amatorstwo jest ważne, ponieważ duchowe uczestnictwo serca i umysłu wiernych podczas Mszy zostało całkowicie zapomniane (bez wątpienia po części dlatego, że serca i umysły nie wznoszą się już do Boga poprzez piękno). Zamiast tego każdy choć trochę poważny człowiek przychodzący na Mszę jest otoczony przez olbrzymi zastęp liturgicznych pomagierów, a jej lub jego ‘uczestnictwo’ jest zapewnione poprzez zaciągnięcie do prezbiterium, na chór lub jeszcze gdzieś indziej. Zamiast wybrać najlepszych ministrantów do służby i najlepszych śpiewaków do chóru, najlepszych krawców do uszycia szat liturgicznych i najlepszych rzemieślników, na których byłoby stać parafię, żeby przygotowali ołtarz i inne meble ołtarzowe, ksiądz czuje się zobowiązany, aby umieścić bezkształtne twory dzieci na ołtarzu, posłać najbardziej chrapliwe głosy na chór itd. itp. Wszystko po to, by dać im szansę „uczestnictwa” w liturgii. W sumie, jeśli efekt jest brzydki, ksiądz może odwołać się do punktu pierwszego ideologii, aby wyjaśnić taki stan rzeczy.

Liturgia, która ma swoje źródło w tej ideologii, może odciągnąć wiele osób od Kościoła, podczas gdy inni cierpią w milczeniu. Jednakże, nie powinniśmy zapominać o wielu zaangażowanych ludziach. Oni się przyzwyczajają, wchodzą w to i czerpią z tego satysfakcję. Ideologia ich przekonuje. A skoro ta ideologia jest fałszywa i niebezpieczna, jest to niezwykle złe zjawisko.

Ci, którzy czują się zobowiązani, aby uczęszczać na tego rodzaju złą liturgię wbrew swojej woli, będą później potrzebować ujścia dla swoich uczuć, aby upewnić się, że to nie oni są szaleni. Alternatywą jest danie szansy takiej liturgii, aby wniknąć do duszy, przyzwyczaić ją do siebie, a nawet sprawić, by owa dusza ją polubiła. Nie jest to kwestia znoszenia czegoś obiektywnie mniej wspaniałego niż Msza z orkiestrą i zabytkowymi szatami liturgicznymi. Jest to przyswojenie poglądów niebezpiecznych pod względem duchowym. To stracenie z oczu połączenia między pięknem i porządkiem stworzenia, a ich Boskim Stwórcą oraz porzucenie prawdziwego duchowego uczestnictwa w Najświętszej Ofierze Mszy Świętej na rzecz „aktywizmu”, uczestnictwa rąk i nóg, a nie serc i umysłów.

Simcha Fisher powinien przestać narzekać na ludzi narzekających na liturgię i zacząć pomagać im aby coś z tym zrobić.

Joseph Shaw

Zdjęcie pochodzi z bloga Bad Vestments.
Tłumaczenie:Marek Kormański

J.E. abp Sample w Rzymie z ludem Summorum Pontificum w Roku Świętym Miłosierdzia Bożego

$
0
0
W 2016 roku, piąta pielgrzymka ludu Summorum Pontificum do grobu Apostoła zbiegnie się w czasie z zakończeniem Roku Świętego Miłosierdzia Bożego ogłoszonego przez Ojca Świętego Franciszka. W dniu dzisiejszym, w uroczystość ku czci Najświętszego Sakramentu, Coetus Internationalis Summorum Pontificum (CISP) ma przyjemności poinformować wszystkich pielgrzymów, że J.E. abp Alexander K. Sample, arcybiskup metropolita Portland, potwierdził udział w pielgrzymce i będzie towarzyszyć pielgrzymom podczas przejścia przez Drzwi Święte. CISP pragnie podziękować Jego Ekscelencji za gotowość udziału w pielgrzymce i zapewnia o żarliwej modlitwie, zarówno swojej własnej jak i pielgrzymów, w intencji jego apostolatu i wiernych z Portland.

***
INFORMACJE O PIELGRZYMCE 2016
Z okazji Roku Świętego do Stolicy Piotrowej przybędzie jeszcze więcej pielgrzymów niż ma to zwykle miejsce. CISP z wyprzedzeniem ustalił datę pielgrzymki w 2016 roku by pielgrzymi przybywający zwłaszcza z najbardziej odległych miejsc mogli już teraz zacząć rezerwować noclegi w centrum Rzymu. Pielgrzymka, jak co roku, odbędzie się w Święto Chrystusa Króla, od czwartku 27 do niedzieli 30 października 2016 roku.

***

PIELGRZYMKA 2015, PRZYPOMINAMY! Czwarta coroczna pielgrzymka ludu Summorum Pontificum do Rzymu odbędzie się od czwartku 22 do niedzieli 25 października 2015 roku. Podobnie jak w latach ubiegłych, pielgrzymkę rozpoczną uroczyste nieszpory w kościele Santa Trinità dei Pellegrini, parafii Bractwa Kapłańskiego Świętego Piotra, a zakończy, odprawiona również w tym kościele, uroczysta Msza Święta w Uroczystość Chrystusa Króla w niedzielę 25 października 2015 r. "Pielgrzymka jest znakiem szczególnym w Roku Świętym, ponieważ jest ikoną drogi, którą każda osoba przemierza w czasie swojej egzystencji. Życie jest pielgrzymką, a istota ludzka to viator, pielgrzym, który przemierza drogę aż do osiągnięcia pożądanego celu. Również po to, aby dotrzeć do Drzwi Świętych w Rzymie i w każdym innym miejscu, będziemy musieli odbyć pielgrzymkę, każdy na miarę własnych sił. Stanie się ona znakiem, że również miłosierdzie jest celem, który mamy osiągnąć, a który wymaga zaangażowania i poświęcenia. Pielgrzymka zatem niech stanie się bodźcem do nawrócenia: przekraczając Drzwi Święte pozwolimy się objąć miłosierdziu Bożemu i zaangażujemy się, byśmy byli miłosierni dla innych, tak jak Ojciec jest miłosierny dla nas." Papież Franciszek, bulla Misericordiae Vultus

Więcej informacji o pielgrzymce w języku polskim można uzyskać u delegata krajowego CISP, którym jest Katarzyna Gajos, pl.sumpont@gmail.com

Paryż-Chartres: Polacy na pielgrzymce

$
0
0
W dniach 23-25 maja odbyła się 33 Pielgrzymka Paryż – Chartres. Tegoroczna pielgrzymka zgromadziła wyjątkowo liczną grupę 49 polskich pielgrzymów z Wrocławia, Katowic, Bytomia, Warszawy, Zambrowa, Łomży, Lublina, Poznania, Rzeszowa, Tarnobrzega, Bydgoszczy, Gorzowa Wielkopolskiego i Luksemburga. Tradycyjnie pielgrzymowała młodzież z gorzowskiego Katolickiego Gimnazjum i Liceum Św. Tomasza z Akwinu ze swoim dyrektorem p. Markiem Robakiem. Po raz pierwszy pielgrzymowała z nami grupa harcerzy ZHR z Bydgoszczy. Opiekę duszpasterską sprawowali: o. Marek Grzelczak OP, 3 kleryków z FSSP, 1 kleryk z IBP i brat z Familii Niepokalanego Poczęcia (dawniej Franciszkanie Niepokalanej). Pielgrzymka, jak co roku, zgromadziła tłumy skautów i rzeszę wielopokoleniowych rodzin. Opatrzność wyjątkowo pobłogosławiła pogodą (padało tylko trochę z rana w poniedziałek). 

 



Mszę w paryskiej katedrze celebrował Dom Louis-Marie de Geyer d'Orth OSB (wyższa asysta była również z Le Barroux). W niedzielę polową Mszę św. celebrował ks. bp Athanasius Schneider ORC. W katedrze w Chartres Mszę św. sprawował Opat Kanoników Regularnych z Lagrasse – ks. Emmanuel-Marie de St Jean. 

Tekst i zdjęcia: Andrzej Brzóska 

Więcej zdjąć można znaleźć na oficjalnej stronie pielgrzymki

Na emeryturę przechodzi ks. prałat Stanisław Pawlaczek

$
0
0
Z dniem 1 lipca, z racji ukończenia 75 roku życia, odchodzi na emeryturę ks. prałat Stanisław Pawlaczek. W przyszłą niedzielę podczas uroczystej Mszy Świętej o godz. 18.00, w imieniu wiernych uczęszczających na Mszę w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego, podziękujemy Księdzu Prałatowi za wieloletnią posługę Kościołowi we Wrocławiu oraz parafii. Oprawę Mszy uświetni liturgiczny Chór Basilica Cantans pod dyrekcją Mirosławy Jura-Żegleń. Po zakończonej liturgii będziemy mogli wysłuchać krótkiego koncertu chóru.

Ks. Prałat Stanisław Pawlaczek urodził się 28.03.1940 r. w Sokolnikach (Ukraina, obwód lwowski). W 1958 r. wstąpił do Arcybiskupiego Wyższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu, które skończył otrzymując święcenia prezbiteriatu z rąk abpa Bolesława Kominka w 1965 r. Odbył specjalistyczne studia z zakresu pedagogiki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Jeden z kapelanów wrocławskiej "Solidarności". W 1984 r. otrzymał tytuł prałata honorowego Ojca Świętego. W 1984 r. został proboszczem parafii Najświętszej Marii Panny na Piasku we Wrocławiu. Dzięki jego staraniom w 1989 r. koronowany został papieskimi koronami przez kard. Franciszka Macharskiego obraz Matki Boskiej Zwycięskiej z Mariampola, który znalazł się w kościele NMP na Piasku wraz z repatriantami z kresów wschodnich.


Dzięki jego przychylności i zaangażowaniu od 2000 r. rozpoczęto comiesięczne celebracje mszy wg. mszału z 1962 r. Od 2006 r., dzięki zgodzie arcybiskupa wrocławskiego ks. Mariana Gołębiewskiego, celebracje nabrały charakteru coniedzielnego (w 2007 r., po ogłoszeniu Summorum Pontificum, było tylko 5 takich miejsc w Polsce). W 2008 r. dzięki obecności ks. Grzegorza Śniadocha IBP, Mszę w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego na Piasku rozpoczęto – jako w drugim miejscu w Polsce po Wawelu – celebrować codziennie.
Ksiądz Prałat poza tym, że przez prawie 15 lat był duszpasterzem tradycyjnych katolików i celebrował Mszę w starym rycie, jest także kapelanem wrocławskich adwokatów, Wspólnoty Najdroższej Krwi Chrystusa i katolików-esperantystów.

Źródło

IX Piesza Pielgrzymka Różańcowa Warszawa - Gietrzwałd 2015.

$
0
0
Tegoroczna pielgrzymka pod hasłem PER MARIAM AD JESUM, trwać będzie od 2 lipca (czwartek) do 10 lipca (piątek). Aby spotkać się z Matką Bożą, podczas dziewięciu dni, pokonamy około 230 km. Gietrzwałd na Warmii, to jedyne miejsce objawień maryjnych w Polsce, których autentyczność została potwierdzona przez Kościół.

Podczas pielgrzymki, sprawowana będzie tradycyjna Msza święta a zgodnie z życzeniem objawiającej się Matki Bożej: „ODMAWIAJCIE CODZIENNIE, GORLIWIE RÓŻANIEC”, podstawową modlitwą pątniczego dnia, będą części świętego różańca jak również godzinki, litanie, koronki oraz rozważania. Pielgrzymkowy dzień kończyć będzie wieczorny apel maryjny.

Zapraszamy na pielgrzymi szlak! Zapraszaj i Ty! Ave Maria.

Pięć lat Mszy w Bielsku - Białej

Wiadomość od kardynała Sarah do uczestników „Sacra Liturgia 2015” w Nowym Jorku (pełny tekst po polsku)

$
0
0
File:Cardinal Robert Sarah (cropped).JPG„Nie można zbliżyć się do Boga, moi bracia i siostry, bez drżenia, bez zachwytu, bez głębokiego szacunku i świętego przerażenia”.

PRZESŁANIE JEGO EMINENCJI ROBERTA KARDYNAŁA SARAH,
PREFEKTA KONGREGACJI
DS. KULTU BOŻEGO I DYSCYPLINY SAKRAMENTÓW
NA SYMPOZJUM „SACRA LITURGIA USA 2015”
NOWY JORK, 1-4 CZERWCA 2015

1. Z ogromną przyjemnością pragnę powitać was wszystkich, którzy zebraliście się w Nowym Jorku na inauguracyjną konferencję Sacra Liturgia w Stanach Zjednoczonych. W sposób szczególny witam Jego Eminencję arcybiskupa Nowego Jorku kardynała Timothy’ego Dolana i dziękuję mu za zainteresowanie i wsparcie jakie okazał dla tej inicjatywy, która kładzie nacisk na wielką rolę liturgicznej formacji i celebracji w życiu i posłannictwie Kościoła.
Miło mi było uczestniczyć w otwarciu włoskiej i angielskiej edycji obchodów Sacra Liturgia 2013 w Rzymie zeszłego listopada. Miałem możliwość pogratulować biskupowi Dominique’owi Reyowi oraz jego współpracownikom realizacji tej wspaniałej inicjatywy, obecnej teraz również w Stanach Zjednoczonych.
Pozdrawiam Jego Eminencję kardynała Raymonda Leo Burke’a, który w swoim przemówieniu przedstawi myśl przewodnią tej konferencji. Pozdrawiam też wszystkich biskupów, kapłanów oraz pobożnych i mądrych świeckich mężczyzn i kobiety, którzy tu wystąpią, a także tych, którzy będą sprawować Świętą Liturgię i nauczać w nadchodzących dniach. Wasza posługa w promowaniu Świętej Liturgii jest w naszych czasach sprawą najwyższej wagi. Dziękuję wam za to, co robicie.


2. Ze względu na to, iż Święta Liturgia jest prawdziwie źródłem, z którego Kościół czerpie swą siłę, jak z naciskiem stwierdza II Sobór Watykański (zob. Sacrosanctum Concilium, 10), musimy zrobić co w naszej mocy, aby przywrócić Świętą Liturgię na centralne miejsce relacji pomiędzy Bogiem i człowiekiem, uznając prymat Wszechmocnego Boga w tym niezwykłym i unikalnym miejscu, w którym my, indywidualnie jak i w łączności z całym Kościołem, stajemy się świadkami Bożej obecności w świecie. Nie można zbliżyć się do Boga, moi bracia i siostry, bez drżenia, bez zachwytu, bez głębokiego szacunku i świętego przerażenia. Właśnie dlatego musimy uznać za najważniejszy przedmiot naszej troski „właściwy sposób sprawowania liturgii, wewnętrznie i zewnętrznie” jak powiedział kardynał Ratzinger w Duchu Liturgii.

3. Kiedy Ojciec Święty, papież Franciszek, poprosił mnie, abym objął stanowisko prefekta Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów zapytałem: „Wasza Świętobliwość, w jaki sposób mam pełnić swoją posługę? Co chcesz, abym zrobił jako prefekt tej kongregacji?”. Odpowiedź Ojca Świętego była jednoznaczna. „Chcę, abyś kontynuował wprowadzanie reform liturgicznych II Soboru Watykańskiego, a także byś kontynuował dobre dzieło liturgiczne zapoczątkowane przez papieża Benedykta XVI”.
Moi przyjaciele, chcę, abyście pomogli mi w tym zadaniu. Proszę was, abyście kontynuowali swe starania w kierunku osiągnięcia celów liturgicznych wyznaczonych przez Sobór Watykański II (zob. Sacrosanctum Concilium, I), a także odnowienia liturgicznego, które było życzeniem papieża Benedykta XVI i którego wytyczne zapisał w posynodalnej adhortacji apostolskiej Sacrosanctum Caritatis z 22 lutego 2007 roku i Motu Proprio Summorum Pontificum z 7 lipca 2007 roku. Proszę was, abyście byli mądrzy jak ów właściciel z Ewangelii św. Mateusza, który wie, kiedy należy wydobyć ze skarbca zarówno nowe jak i stare kosztowności (Mt 13, 52), ażeby Święta Liturgia tak jak jest odprawiana i przeżywana dzisiaj nie straciła nic ze swych chwalebnych bogactw tradycji liturgicznej Kościoła, pozostając zawsze otwartą dla uzasadnionego rozwoju (zob. Sacrosanctum Concilium, 23).

4. Macie przed sobą wiele dni, w czasie których możecie rozważyć dogłębnie te kwestie. Chciałbym zasugerować dwie niezwykle istotne sprawy, które mogą przyczynić się do autentycznej odnowy liturgicznej w XXI wieku. Pierwsza z nich polega na powrocie do wyraźnego uwidocznienia tego, czym katolicka liturgia w istocie jest: oddawaniem należnej czci Wszechmocnemu Bogu, a także miejscem spotkania człowieka z Bogiem żywym i jego działaniem w Kościele. Proszę, nigdy tego nie lekceważcie. Liturgia nie jest jakąś okazją do spotkania, gdzie my jesteśmy najważniejsi i gdzie liczy się wyłącznie wyrażenie naszej tożsamości. Nie, to Bóg jest na pierwszym miejscu. Jak napisał kardynał Ratzinger w 2004 roku:
Jeżeli liturgia staje się w pierwszym rzędzie miejscem naszej aktywności, wówczas ten, który stanowi jej istotę, czyli Bóg, zostaje pominięty. W liturgii nie chodzi o nas, ale o Boga. Zapominanie o Nim stanowi jedno z największych zagrożeń naszego wieku. Na przekór temu liturgia powinna stanowić znak Bożej obecności. (Joseph Cardinal Ratzinger, Collected Works: The Theology of the Liturgy, Ignatius Press, San Francisco, 2015, str. 593).
Liturgia Kościoła została nam przekazana w tradycji i nie do nas należy wymyślanie sposobów na jej sprawowanie, ani też dopasowywanie jej do nas czy naszych indywidualnych pomysłów wykraczających poza to, co dopuszczalne w księgach liturgicznych. Dlatego musimy wiernie sprawować Świętą Liturgię z czcią i zachwytem, o których wspominałem wcześniej.

5. Drugą sprawą, której powinniście poświęcić swój czas i uwagę jest wspieranie zdrowej formacji liturgicznej. Konstytucja o Świętej Liturgii stwierdza, że „byłoby daremnym żywić nadzieję realizowania” upragnionej odnowy liturgicznej, „jeżeli sami pasterze, w pierwszym rzędzie, nie nasiąkną duchem i mocą liturgii i jeśli nie podejmą trudu, aby przekazać o niej stosownych pouczeń” (nr 14). Nie możemy prawdziwie uczestniczyć w Świętej Liturgii, nie możemy czerpać z tego źródła życia chrześcijańskiego, jeśli nie zostaliśmy uformowani w duchu i mocy liturgii. Jak nasz Ojciec Święty, papież Franciszek, powiedział w zeszłym roku:
(…) pozostaje jeszcze wiele do zrobienia w celu poprawnego i pełnego oraz całkowitego przyjęcia Konstytucji o Liturgii świętej przez ochrzczonych i przez wspólnoty kościelne. Mam na myśli w szczególności zaangażowanie w solidną i organiczną inicjację oraz formację liturgiczną, tak wiernych świeckich, jak duchowieństwa i osób konsekrowanych. (Przesłanie do uczestników rzymskiego sympozjum Sacrosanctum Concilium, 18 lutego 2014 roku)
Mam nadzieję i modlę się o to, aby różne inicjatywy rozpoczęte przez Sacra Liturgia mogły sprostać tym naglącym i żywotnym potrzebom.

6. Drodzy bracia biskupi, drodzy kapłani, diakoni i pobożni, drodzy świeccy, wasze uczestnictwo w tej konferencji jest znakiem, że zdajecie sobie sprawę z wagi Świętej Liturgii w życiu Kościoła. Dziękuję wam za waszą gotowość do tego, by poświęcać swój czas na poszerzanie wiedzy i głębsze rozważanie tej rzeczywistości. Modlę się o to, abyście przez te dni zwiększyli swoją mądrość i wiedzę i aby pomogło to wam wzrastać w świętości i z jeszcze większym zapałem wspierać autentyczną odnowę liturgiczną w Kościele.
Mam nadzieję, że będę mógł dołączyć do was na kolejnym spotkaniu Sacra Liturgia w lipcu tego roku w Londynie.

Proszę was o modlitwę za mnie, abym mógł wiernie sprawować funkcję, do której pełnienia zostałem powołany. Niech was Bóg błogosławi zawsze!
Kardynał Robert Sarah
Prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów


Tłumaczenie: Piotr Klinger 
Pogrubienia w tekście - redakcja UnaCum.pl
Zdjęcie: François-Régis Salefran / Wikimedia Commons

Wakacje z liturgią tradycyjną 2015

$
0
0
Nie brakuje podczas najbliższych wakacji wydarzeń, podczas których będziemy mogli regularnie uczestniczyć w tradycyjnej liturgii rzymskiej. Zachęcamy do reklamowania wśród znajomych katolików poniższych wydarzeń oraz nadsyłanie informacji o kolejnych.



Sacra Liturgia 2015: "kilka dni nieba na ziemi" - wywiad z międzynarodowym koordynatorem konferencji

$
0
0


Sympozjum Sacra Liturgia USA rozpoczęło się 1 czerwca konferencją poświęconą Świętej Liturgii, kontynuując dzieło Sacra Liturgia 2013, które miało miejsce w Rzymie. Catholic World Report przeprowadził wywiad z międzynarodowym koordynatorem Sacra Liturgia, Domem Alcuinem Reidem, na temat przebiegu spotkania w Nowym Jorku 1-4 czerwca.

CWR: Proszę nam powiedzieć, jak udała się konferencja Sacra Liturgia w Nowym Jorku?

Dom Alcuin: Znakomicie, dziękuję. Myślę nawet, że przerosła oczekiwania organizatorów. Ponad 350 uczestników zjechało się z najdalszych zakątków Stanów Zjednoczonych, a także z Kanady, Anglii i innych miejsc, aby przez trzy i pół dnia wysłuchać przemówień najwyższej próby i uczestniczyć w uroczystościach liturgicznych niezwykłej urody. Jeden z nich napisał podziękowania za „kilka dni nieba na ziemi”. To może mała przesada, ale tyle przez całe sympozjum czuć było ogromną energię i nadzieję, a także ogromną satysfakcję, kiedy już się zakończyło. Było to bardzo pozytywne i, co najważniejsze, głęboko pouczające doświadczenie dla wielu, jeśli nie dla wszystkich.

CWR: Czy wydarzyło się coś szczególnego, o czym ojciec chciałby powiedzieć?


Dom Alcuin: Od czego by tu zacząć?! Wiadomość, którą otrzymaliśmy od kardynała Roberta Sarah sprawiła nam wiele radości i dodała odwagi zwłaszcza, kiedy wspomniał o swojej rozmowie z Ojcem Świętym tuż po swojej nominacji na stanowisko prefekta Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Warto ponownie zapoznać się z jego przesłaniem, które zachwyca klarownością, pięknem i pokorą.
Wspomnieć także należy o kluczowym przemówieniu kardynała Raymonda Leo Burke’a zatytułowanym „Piękno Świętej Liturgii i piękno Świętego Życia”, przemówieniu zaiste wspaniałym. Wykład arcybiskupa Cordileone „Liturgiczne przywództwo w społeczeństwie świeckim: perspektywa biskupa” podkreślił fundamentalną rolę jaką Święta Liturgia odgrywa w życiu diecezji. Ojciec Kocik dał nam wiele do myślenia, jeśli chodzi o „Reformę reformy”. Matt Mendez zabrał głos w intencji młodych na sposób, który wielu uznało za niezwykle prowokacyjny. Długo można by jeszcze wymieniać. Każdy z mówców dał nam nieco, właściwie bardzo dużo, do myślenia.
Nade wszystko jednak Msze Święte, które miały miejsce podczas konferencji lśniły jak latarnia wskazująca wszystko to, co prawdziwe, piękne i dobre w Świętej Liturgii. Uroczyste nieszpory, Msza Święta koncelebrowana w sposób godny, a także uroczysta Msza Święta oraz pontyfikalna odprawiona w usus antiquior i niezwykle poruszająca procesja Bożego Ciała prowadząca przez pięć przecznic w dzielnicy Upper East Side w obecności policji, która zatrzymała ruch uliczny Nowego Jorku… Wszystko to celebrowane z najwyższym szacunkiem dla ars celebrandi. Czerpaliśmy też obficie ze skarbu Kościoła, jakim są chóry gregoriańskie i muzyka sakralna, które tchnęły w nas życie. Widzieliśmy nie tylko, ile można zrobić, ale też w rzeczy samej, że w ogóle można to zrobić. Były to z pewnością przebłyski nieba na ziemi.
Jak zauważył jeden z organizatorów, towarzyszyła nam w Nowym Jorku ogromna energia i tłumy młodych ludzi. Liczba młodych mężczyzn i kobiet była imponująca, nie brakowało też seminarzystów i młodszego duchowieństwa. Ich entuzjazm dla Świętej Liturgii to wspaniały znak nadziei dla Kościoła na te i na przyszłe czasy.

CWR: A czy były jakieś rozczarowania?

Dom Alcuin: Tak, niestety, Jego Eminencja, kardynał Dolan w ostatniej chwili musiał odwołać swój przyjazd z powodu pilnych spraw w stolicy stanu, ale przesłał nam miłą wiadomość. Napisał w niej, że pełnimy dla „Kościoła w Nowym Jorku i dla całego Kościoła posługę kontynuowania rozmów na temat autentycznej odnowy liturgicznej i reformy”. Za to przesłanie i jego pozdrowienia jesteśmy głęboko wdzięczni.
Innym rozczarowaniem był raczej lekceważący sposób, w jaki pewne media relacjonowały naszą konferencję. Ich reporter nie wydawał się angażować w żadne akademickie dyskusje ani też doceniać głębi wiary, którą uroczystości liturgiczne przedstawiały i rozpalały, pomimo iż spędził z nami tak dużo czasu. Zdawał się widzieć wyłącznie to, co zewnętrzne, w czym przypominał dziennikarzy z lat ’60 i ’70. To przykre, ponieważ właściwe i pełne wykorzystanie świadczy o pełnym oddaniu Chrystusowi i Jego Kościołowi, co jest prawdziwym znakiem czasów.
Inne doniesienia, zwłaszcza te, które znalazły się na blogach, zdawały się raczej stronnicze: „konferencja nie utwierdziła mnie w moich liturgicznych uprzedzeniach, więc na nic się nie zdała”. Odzwierciedlają one niektóre z krótkowzrocznych opinii na temat „wojen liturgicznych” ostatnich dekad. Świadczą one o tym jak ważna jest tożsamość Sacra Liturgia, jeśli nie wprost o jej misji. Nie jesteśmy partyzantami. Jesteśmy otwarci na wszystko, co dobre i prawdziwe w życiu liturgicznym Kościoła i mamy nadzieję, że możemy dyskutować i wsłuchiwać się w opinie innych osób, oceniając ich wartość. Bezkrytyczna aprobata nie jest pomocna, uczciwa krytyka i dyskusja pełna miłości jest właściwą drogą naprzód.

CWR: W jaki sposób czytelnicy CWR mogą zdobyć dostęp do treści konferencji?

Dom Alcuin: Na naszej stronie Facebookowej udostępniamy za darmo fragmenty przemówień. Na Flickr znaleźć też można album ze zdjęciami. Prace edytorskie nad zapisami przemówień wkrótce się rozpoczną, a ich efekty zostaną opublikowane w przeciągu roku, jeśli nic nie stanie na przeszkodzie. Nie będziemy wcześniej upubliczniać pełnych tekstów, ponieważ warto je przeczytać w całości, z właściwymi przypisami, itd. Udostępnimy je tak szybko, jak się da!

CWR: Ostatnie pytanie, co dalej z Sacra Liturgia?

Dom Alcuin: No cóż, w lipcu odbędzie się szkoła letnia we Francji. W Nowym Jorku ogłosiliśmy z radością, że następna większa konferencja międzynarodowa będzie miała miejsce w Londynie od 5 do 8 lipca 2016 roku. Kardynał Sarah mówił o tym już w swoim liście. Zaprosiliśmy Jego Eminencję, aby zechciał wygłosić główne przemówienie w stolicy Anglii i, jak sam stwierdził, ma nadzieję, że będzie tam z nami. Szczegóły dotyczące miejsca sympozjum i zaproszonych mówców upublicznimy we wrześniu na stronie www.sacralituriga.org. Pojawiło się też kilka innych pomysłów na spotkania w Stanach Zjednoczonych. Trzymajcie rękę na pulsie!


Tłumaczenie: Piotr Klinger
Opublikowano za zgodą Catholic World Report

Gdzie na Mszę w Anglii?

Spotkanie u Matki Gietrzwałdzkiej w VII 2015

$
0
0
Do udziału w pieszej, różańcowej pielgrzymce Warszawa - Gietrzwałd (2 - 10 VII) z trydencką Mszą świętą sprawowaną każdego pątniczego dnia, serdecznie zapraszamy.

W sposób szczególny to zaproszenie kierujemy do kapłanów, sióstr zakonnych i świeckich tradycyjnych duszpasterstw i środowisk północnej oraz środkowej Polski. Niech sanktuarium Gietrzwałdzkie w dniu dojścia pielgrzymki - piątek, 10 VII 2015 - stanie się obok Jasnej Góry, kolejnym miejscem modlitwy, świadectwa i spotkania tradycyjnych środowisk.

Grupy indywidualnych pielgrzymów oraz organizatorów autokarowych pielgrzymek w tym dniu, aby razem z pielgrzymami uczestniczyć w dziękczynnej, tradycyjnej Mszy świętej, prosimy o kontakt na nr telefonu: 22 724 83 10 lub kom. 536 601 190.

O słuszności określania się mianem „tradycyjnego katolika”

$
0
0

W setną rocznicę śmierci św. Piusa X, dla którego tradycjonaliści „są prawdziwymi przyjaciółmi Ludu“.

Plik:Pius X.jpg Często spotkać się można ze sprzeciwem wobec stosowania przymiotników takich jak „tradycyjny” czy „tradycjonalistyczny” do określenia swojego katolicyzmu. Pisałem już o tym wcześniej w magazynieRorate, ale myślę, że temat ten wymaga nieco więcej uwagi.

Ktoś mógłby mieć następujące zastrzeżenia: pomimo iż tradycja jest niewątpliwie głównym komponentem katolickiego życia i zarówno jej odbiór jak i jej przekazanie kolejnym pokoleniom stanowi najważniejsze zadanie Kościoła, stanowi ona wciąż tylko jedną z wielu części składowych. Dlaczego więc miałaby ona być wyszczególniona jako fundamentalna, co w istocie ma miejsce, gdy ktoś definiuje się mianem tradycyjnego katolika? Tradycja nie jest sama w sobie kryterium prawdy, a jedynie środkiem do jej poznania oraz – w pewnym stopniu – jej gwarantem. Zachowujemy to, co przekazał nam Chrystus, ponieważ wiemy, że jest to prawdziwe. Prawdziwe, gdyż pochodzi od Wcielonego Słowa, a nie dlatego, że zostało nam jako takie przekazane. Nie ulega wątpliwości, że konieczność jak i wartość tradycji jest dzisiaj odrzucana, ale nie wydaje się to wystarczającym powodem, by określać się mianem „katolika tradycyjnego”. Nie można tego uzasadnić – o ile słuszne jest to, co dotychczas powiedziałem i podstawowego kryterium Wiary nie stanowi tradycja jako taka– tym, że tak często się od niej odchodzi. Nie powinniśmy przesadnie eksponować prawdy, której zaprzecza ktoś inny, tylko nadać jej właściwe miejsce w naszym myśleniu.

Czy nie słyszeliście o tym (kontynuuje wywód ten, który zgłasza zastrzeżenia), że papież Benedykt XV skrytykował zestawianie różnych określników ze słowem „katolik” w swojej pierwszej encyklice Ad Beatissimi Apostolorum w 1914 roku? Było to niedługo po tym, jak zdecydowane działania papieża św. Piusa X powstrzymały kryzys modernistyczny, a zatem zarówno w tamtych czasach jak i dzisiaj ludzie odczuwali potrzebę, aby odróżnić się od innych katolików. Benedykt XV napisał:

Chcemy, aby się także nasi powstrzymywali od owych nazw, których w ostatnich czasach używać poczęto, aby katolików od katolików odróżnić; należy ich unikać nie tylko jako profanas vocum novitates, które ani prawdzie ani słuszności nie odpowiadają, lecz także dlatego, że stąd wielkie między katolikami powstaje zaniepokojenie i zamieszanie. Siła i natura wiary katolickiej ma tę właściwość, że jej nic ani dodać ani ująć nie można: albo się ją całą wyznaje, albo się ją w całości odrzuca. "Ta jest wiara katolicka, której, jeżeli kto wiernie i mocno nie wyznaje, zbawionym być nie może" (Symbol św. Atanazego). Nie ma zatem potrzeby czynienia dodatków do zaznaczenia wyznania wiary katolickiej; każdemu niech wystarczy wyznanie: "Imię moje chrześcijanin, nazwisko katolik" (…)

Cóż można odpowiedzieć na taką argumentację?

Po pierwsze, Benedykt XV z pewnością ma rację w tym, iż należy unikać mylących lub niewłaściwych kwalifikatorów, subiektywnych kategoryzacji takich jak „progresywny”, „modernistyczny”, „współczesny”, „liberalny” czy „konserwatywny”, ponieważ mieszają one świecką politykę i socjologię z religią. Nie można być, na przykład, „liberalnym katolikiem”, gdyż stanowi to sprzeczność w zestawieniu terminów. „Współczesny katolik” jest albo tautologią (ponieważ wszyscy żyjący są ipso facto współcześni), albo też umyślnym stawianiem się w opozycji do katolików przeszłości, co w istocie oznaczałoby zerwanie wielkiej komunii z Kościołem wszystkich wieków. „Konserwatywny katolik” również nie ma większego sensu, ponieważ nie precyzuje, co jest przedmiotem konserwacji i dlaczego. (Poza tym, jak już pisałem gdzie indziej, konserwatyzm jest niczym innym jak tylko liberalizmem w zwolnionym tempie). Istnieje całe mnóstwo podobnych określeń, które stanowią sprzeczność konceptualną albo też nie przekazują niczego treściwego czy właściwego.

Jest jednakże pewien określony i uzasadniony argument przemawiający za tym, że katolik może mienić się tradycyjnym, a nawet tradycjonalistycznym i nosić tę nazwę z dumą niczym order.

Wbrew przedstawionym powyżej zastrzeżeniom wiara katolicka nie jest jedynie powiązana z Tradycją, ale zwyczajnie nie może poza nią istnieć, nie może istnieć poza tym, co zostało nam przekazane. Tylko w Tradycji żyje i rozwija się. Tak jak Najwyższy Bóg zbawił nas nie przez jakiś abstrakcyjny system metafizyczny, ale przez krwawą i długą historię, tak też ustanowił Kościół Katolicki, jego doktryny i żywot jako rzeczywistość oddaną w ręce apostołom, którzy przekazali ją swoim następcom. Można mieć katechizm, który czyta się tak, jakby spadł z nieba z obiektywną i niezmienną treścią (jest to bez wątpienia styl odpowiedni dla katechizmu), ale wiara jest czymś żywym i konkretnym, co zostało przekazanym wybrańcom, a przez nich również i nam, współczesnym wiernym. W szerszym ujęciu, całość objawienia, z Pismem Świętym włącznie, stanowi część Tradycji. Biblia także przecież została oddana w ręce Kościoła i przez niego nam przekazana.

Ów przekaz jest integralny, kompletny, niezakłócony i w swej istocie nie podlegający zmianom, tak jak widzi to św. Wincenty z Lerynu. Błogosławiony John Henry Newman wykazuje zaś z nienaganną argumentacją, jak uprawniony rozwój, który dokonał się w toku historii zmienił nie prawdę samą, ale, niejako, jej przyodziewek. Innymi słowy, zmieniła się nie treść Słowa, lecz sposób jego wyrażania. Chociaż kryzys modernizmu można rozumieć na wiele sposobów, wydaje się, że sednem problemu jest przyswojenie heglowskiego (chociaż równie dobrze można by powiedzieć darwinowskiego lub marksistowskiego) pojmowania rozwoju doktryny: to, w co wierzymy dziś i to jak się modlimy różni się od tego, co było kiedyś. Tylko dlatego, że czasy są inne, inne miałyby być również nasze doświadczenia, uczucia, mentalność czy nauka. Tradycyjny katolik zdecydowanie odrzuca to heglowskie oszustwo i przyjmuje wincentowsko-newmanowską jedność objawienia takiego, jakim zostało nam przekazane w toku dziejów pod kierunkiem Ducha Świętego, który prowadzi Kościół do pełni prawdy.

Uznawszy, że istnieje nienaruszalna prawda, którą przetrwała przez wieki i która rozwijała się w sposób organiczny, należy stwierdzić również, iż może dojść do odstępstw od niej lub jej zniekształceń spowodowanych grzechami chrześcijan i wyjątkowo krnąbrnych pasterzy. Zagrożenie herezją jest nieustające; niezrozumienie, przeinaczenie, przewartościowanie, niedowartościowanie, zeświecczenie – wszystko to może się zdarzyć, a kiedy już się zdarzy, w duszach zarówno wiernych jak i hierarchów, którzy nie posiadają solidnej wiedzy ani praktyki może pojawić się zwątpienie podkopujące „wiarę niegdyś przekazaną świętym”. Najwyrazistszym tego przykładem jest, oczywiście Anglia za czasów Reformacji, kiedy to wszyscy biskupi za wyjątkiem św. Jana Fishera włączyli się w knowania króla Henryka VIII. Widać to także dzisiaj wśród ordynariuszy, z których jedni popierają autentyczną doktrynę katolicką w kwestii małżeństwa i rodziny i jej nauczają, a inni nie. Widać też podział (żeby użyć pierwszego z brzegu przykładu) na biskupów, którzy wiedzą i deklarują wprost, że Kościół Katolicki jest jedynym prawdziwym Kościołem Chrystusa, do którego wszyscy odszczepieńcy powinni wrócić wiedzeni głosem Boga oraz tych, którzy radzą ludziom pozostać na pozycjach jawnie heretyckich i schizmatyckich czy to trwale, czy tylko tymczasowo.

W tych właśnie punktach spornych następuje rozróżnienie na tradycjonalistów i pozostałych katolików. Tradycjonalista uzna, że możliwe jest – a raczej, że już to się stało – aby papież czy synod mógł wprowadzić język albo liturgię, która odbiega od trwałej, spójnej i czystej tradycji apostolskiej w jej wzroście organicznym, nie w sposób, który by zaprzeczał dogmatom czy sankcjonował grzech, ale w taki mianowicie, aby dogmaty zaciemnić, a błędy i odstępstwa upowszechnić. Jeżeli coś takiego ma miejsce, odpowiedzią nie może być zerwanie z tym, co starożytne, godne czci i niezniszczalne, ale uznanie za nieadekwatne i niebezpieczne tego, co od tradycji odbiega. Wymaga to zatem trwania przy tym, co sprawdzone i prawdziwe.

Powróćmy do argumentu papieża Benedykta XV. Określenie „tradycyjny” w połączeniu ze słowem „katolik” jest równie koherentne i znaczące jak dobrze znany przymiotnik „rzymski”. Bardziej nawet, gdyż „rzymski” może być interpretowany przez mniej wykształconych ludzi jako dowód na powszechność rytu rzymskiego wśród katolików, co jest oczywistą nieprawdą. „Tradycyjny” tymczasem uwydatnia fakt, że nasza wiara została nam darowana w całości jako depositum fidei przez Chrystusa Pana Jego apostołom, a następnie przez ich ręce i ich sukcesorów, a podstawowa treść wiary i moralności jest niezmienna. Bezpośrednim jej odbiciem zaś jest choćby liturgia, życie zakonne czy społeczna doktryna katolicka, która została z wielką troską zachowana, ustrzeżona, wzbogacona i przekazana nam w spadku.

Podsumowując, gdyby nic nie psuło się w państwie duńskim, „tradycyjny katolik” byłby tautologią, ponieważ inny nie mógłby istnieć. W świecie jednak, w którym istnieją nietradycyjni, a nawet wrogo do tradycji nastawieni wierni, zaliczający samych siebie do grona katolików, ów klarowny przymiotnik jednoznacznie oddziela (formalnych czy prawdziwych) modernistów od antymodernistów. W czasach panoszącej się ciemności, taka wyrazistość jest niezwykle potrzebna i hołubiona przez tych, którzy pragną fundamentalnych, a nie powierzchownych, rozwiązań.

Jesteśmy więc dumni mogąc nazywać się tradycyjnymi katolikami (czy też tradycjonalistami), co nie zaciemnia lecz uwydatnia i chroni chwałę naszego chrześcijańskiego imienia i katolickiego nazwiska. Prawdą pozostaje jednak to, że adhortacja Benedykta XV może być skierowana do każdego z nas:

„(…) niech tylko stara się być naprawdę tym, kim się być mianuje”.

Peter Kwasniewski
Tłumaczenie: Piotr Klinger


Viewing all 593 articles
Browse latest View live